Następna ukochana róża - Crocus Rose- jedna z nielicznych jak dotąd róż Austina, której nie zamordowałam. Napatrzyłam się na nią kiedyś u Agnieszki z ogrodu z mgłami i różami - może ktoś pamięta?
Początki miała cudne - dopóki była sama na prawie pustym placku ziemi, rozwijała się znakomicie. Ale realia są takie, że takich warunków u mnie nie ma nikt - za mało miejsca! Ma wredną konkurentkę, która próbuje jej złamać morale, tj. różę Novalis w dwóch egzemplarzach, ale o niej za chwilę.
Takim była dorodnym maluchem.
Teraz, ze względu na wspomniane sąsiedztwo ma nieco trudniej, bo ciężko siebie przeskoczyć, ale osiąga dobrze ponad metr, czasem łapie plamistość, ale do opanowania bez chemii (brrr, w ogrodzie nie truję

), mączniaka szczątkowo - tylko na samiuśkich końcach młodych pędów przy drugim kwitnieniu, kwitnie bez fochów i jest najbardziej fotogeniczną różą w moim ogrodzie. W bukiecie dość trwała i znakomicie się komponuje ze wszystkim.
Cudowna, prawda? I to w każdej fazie rozwoju pąka. Pachnie ładnie, lekko.
Pierwsze kwiaty, które rozwijają się w dość jeszcze chłodnych warunkach, mają sporo przebarwień - pąk bywa wręcz czerwonawy, potem widać tego ślady na płatkach. Późniejsze kwiaty czysto - nie wiadomo jakie - waniliowe?