A było tak:
Nosiło nas trochę, więc gdzie pojechać? Nie na jakieś występy, do parku, na lody, tylko do szkółki. Nie do jednej. Do dwóch oczywiście. Bo były po drodze. Był Dzień Ojca, a jak tak, to była okazja. Zapomniałam tylko, że jak jest Dzień Matki, moje urodziny, imieniny, to jedziemy i coś mogę sobie wybrać. Więc karty się odwróciły. Tym razem wybierał Zbyszek. Więc wybrał róże: Funkuhr - 3 sztuki i Duftwolke - cudnie pachnące 2 różyczki
Właściwie na początku było ich mniej, ale szybko dokupiliśmy, jak tylko zdecydowaliśmy o miejscu ich sadzenia.
Różyczki Funkuhr rozwiązały problem przy domu - trawnik się źle kosiło, bo ścieżka do domu jest ciut wyżej, niż trawnik i kosiarka nie dokaszała. Powstała więc rabata wzdłuż ścieżki.
Szybko stwierdziłam, ze tu muszą być 3 jednakowe, stąd dokupione różyczki i teraz rosną już takie same. Dosadziłam do nich seslerię heufleriana.
Śmieszne te różyczki, zmieniają się kolorem jak kameleon w zależności od stadium kwitnienia.