Pada śnieg z deszczem a ja po ciężkich dzisiejszych pracach ogródkowych oglądam to z okna z herbatką. Trzy dni zajęło mi wycinanie traw, bylin i powojników, róż, krzewów i drzewek owocowych (raptem śliwka i jabłonka). Wycinałam wszystko jak leci z racji na cebulowe i byliny które już są na tym świecie. Taniec robota na tych rabatkach to nie lada wyczyn jak nie ma gdzie stopy postawić. Róże też już przycięłam, bo nie oszukujmy się w tym gąszczu to one i tak wielkiej przyszłości nie mają, walczą o przestrzeń i kwitną raczej miernie. Oprócz lovely fairy oczywiście.
Ostatecznie mam 4 worki bio ze stipą, seslerią i rozdrobnionymi różami oraz cały kompostownik rozdrobnionych powojników, traw i bylin. Na stipie i seslerii maszyna mi się zapychała i odpuściłam siekanie. Przy zrywaniu pędów powojników z kratek, siatek...pospadały liście, które stworzyły ściółkę na rabatach.
Ucięłam też drastycznie powojnika Ruby (Ryska ku pamięci bo to może oznaczać jego koniec) gdyż starsze pędy były zupełnie łyse i mnie to drażniło.
Najwyżej kupię nowe sadzonki, bo jak już pisałam to mój ulubiony niewymagający powojnik.
Liczba mnoga zamierzona
Taki intensywny tydzień w malutkim ogródeczku wydawałoby się.