Sianie pomidorów: Czy lepiej rzucać nasiona na oślep czy hodować je jak małych ninja?
Chciałabym podzielić się z Wami moimi przemyśleniami na temat dwóch metod wysiewu: wysiewu bezpośredniego do ziemi i podkiełkowywania na wacikach. Wiadomo, że każda metoda ma swoje zalety i wady, jednak na jakąś trzeba się zdecydować.
1. Wysiew bezpośredni do ziemi – czyli "szybko, tanio i bez zbędnych ceregieli"
Ach, wysiew bezpośredni! To jak wrzucenie monet do automatu na napoje – wrzucasz, czekasz i masz! Nie ma potrzeby krzątania się z kiełkownikami, nie musisz się martwić o to, czy odpowiednio ostrożnie przenosisz swoje małe, delikatne nasionka z wystającymi kiełkami. Po prostu bierzesz garść ziaren, wrzucasz do ziemi i czekasz na cud. W końcu, kto by chciał spędzać czas na precyzyjnych przenosinach skiełkowanych nasionek, gdy można po prostu rzucić nasionka na ziemię lekko przysypać i cieszyć się ich wzrostem (lub lecieć w tym czasie siać inne warzywne smakołyki)?
Niestety, ta metoda ma swoje pułapki. Po pierwsze, nie zawsze wiadomo, czy dane nasionko w ogóle wzejdzie! Czasem musimy czekać jak na telenowelę, gdzie w końcu, po długim oczekiwaniu, okazuje się, że nasze „gwiazdy” w postaci nasionek nie mają zamiaru pokazać się na powierzchni. A tu w międzyczasie, sąsiad już swoje pikuje! Dodatkowo, jeśli nie wysiejemy wystarczającej liczby nasion, to co zrobimy, jeśli jedno z nich zdecyduje się na "urlop"? Będziemy musieli dosiewać, a to oznacza dodatkowe zamieszanie.
2. Podkiełkowywanie na wacikach – czyli "delikatność i precyzja"
Teraz przechodzimy do drugiej metody: podkiełkowywania na wacikach. Tak, to może brzmieć jak szalony pomysł, ale pozwólcie, że wyjaśnię. To jak hodowanie małych pomidorowych ninja w bezpiecznym schronieniu. Zamiast rzucać nasiona do ziemi na oślep, bierzemy je pod swoje skrzydła, dając im odpowiednie warunki do rozwoju.
Podkiełkowywanie pozwala mi na szybkie ocenienie, czy moje nasionka są gotowe do ataku. Jeżeli jedno z nasionek się ociąga, mogę wprowadzić zapasowego wojownika, zanim zdam się na los. Nie ma nic gorszego niż czekanie, aż nasz pomidorowy „śpioch” zdecyduje się na przebudzenie.
Dodatkowo, podkiełkowywanie daje mi możliwość lepszego zarządzania przestrzenią. Zamiast chaosu na parapetach (a właściwie w moim przypadku na przystosowanym regale rozsadowym), mam pełną kontrolę nad tym, co wzejdzie i kiedy. A jak już moje nasionka pokażą swoje małe, białe “dzyndzelki”, przenoszę je do wielodoniczek, co minimalizuje miejsce i ziemię, jaką muszę zakupić.
Coś wybrać trzeba - klasycznie czy laboratoryjnie?
W poprzednich latach wysiewałam pomidory tylko do ziemi, czasem podkiełkowywałam wcześniej nasiona papryki na wacikach. W zeszłym roku było to 26 odmian do doniczek bezpośrednio po kilka ziarenek (czasami oddzielając wykałaczką 2 lub 3 odmiany). Jak dana odmiana skiełkowała to przenosiłam w chłodniejsze miejsce i rosły do pokazania się liści właściwych. Potem z takich doniczek gdzie rosły po kilka pikowałam ponownie do podobnych wielkością doniczek, ale już pojedynczo. Każdą odmianę wysiałam z zapasem. Finalnie wzeszło mi 129 nasionek, a miejsca docelowego w gruncie i tunelu miałam teoretycznie tylko dla 68 sztuk haha
W tym roku nastawiłam się mocno na różnorodność, bo prawie każdej odmiany będzie tylko 1 sztuka, a część zapasu nasion stanowią odmiany gdzie mam tylko po 2 nasionka. Gdybym posiała po 1 ziarenku do ziemi to musiałabym dłużej czekać na jego pojawienie się nad powierzchnią by ocenić czy nie muszę dosiewać. Przy podkiełkowywaniu szybciej zauważę czy dodać drugie nasionko zapasowe, bo to pierwsze się ociąga z kiełkiem. Chce tym uniknąć sytuacji sprzed roku - nadmiarów, które ciężko rozdysponować, a żal wyrzucić. Gdybym użyła wielodoniczki i każdą odmianę wysiała w jednym polu to nie ma szans by wszystkie skiełkowały w podobnym czasie, a zostawiając je w ciepłym miejscu to te co pierwsze wzeszły by mi wybiegały, w innej opcji, czyli wynosząc do chłodnego przedłużyłabym kiełkowanie pozostałych śpiochów niższą temperaturą. Dzięki temu, że po skiełkowaniu przenoszę nasionko do wielodoniczki to 60 sztuk zajmie mi tylko całą paletę z tacą (minimalizuje mi to miejsce na rozsady na tym etapie i zużycie kupnej ziemi).
Obydwie metody mają swoje plusy i minusy. Wysiew bezpośredni to wygoda i prostota, sprawdza się doskonale przy wysiewaniu wielu nasion jednej odmiany do doniczki. Podkiełkowywanie to natomiast kontrola i mniejsze ryzyko, że zostaniecie z nadmiarem sadzonek. Ostatecznie, decyzja należy do Was i Waszych ogrodniczych aspiracji.