Ponieważ budowa domu jeszcze nie ruszyła i działka przejdzie jeszcze całą zawieruchę z tym związaną wiele prac ogrodowych nie może być zrobionych, ale ze względu na wielkość działki postanowiłam na jej dalszej części zacząć coś działać. Jak wiadomo rośliny potrzebują czasu oby urosnąć więc szkoda go marnować zwłaszcza jak działka łysa bez najmniejszego drzewa.
Na początek trzeba było zorganizować jakieś zaplecze czyli postawić „domek ogrodnika”, jak wiadomo bez tego nie obejdzie się żaden zapaleniec roślin

o ile mu na to rozmiar działki pozwala. Ze względu na brak jakiegokolwiek cienia przydałaby się też jakaś altanka do kompletu z domkiem. Żeby to zrobić trzeba było wyrównać teren na końcu działki. Jak się okazało woda z całej stumetrowej działki spływa i stoi na wyrównanym terenie (jak był spadek spływała dalej). Jak pisałam wcześniej podłoże to zbita nieprzepuszczalna glina co widać.
W międzyczasie akcja z posadzeniem kilku troszkę większych egzemplarzy roślinnych.
Po przejściu małego załamania

, trzeba było coś z tym zrobić, czyli porządne odwodnienie z wyprowadzeniem wody po za działkę.
Po tych zabiegach oraz nawiezieniu dobrej przepuszczalnej ziemi (czarnoziem z piaskiem) wreszcie krajobraz księżycowy nieco wyłagodniał. A to był dopiero początek.