A teraz czas na trochę fotek, bo mimo zapowiadanego deszczu byłam w sobotę na działce i nawet sporo podziałałam. Z Rzeszowa jak wyjeżdżałam, to wprawdzie padało, ale na miejscu już nie. A ponieważ tego deszczu nie było dużo i długo, to spokojnie dało się pracować, tylko robiło się coraz chłodniej. Nawet musiałam pójść się doubierać, choć zwykle przy pracy w drugą stronę to idzie.
Piątek był przepiękny. Popracowałam trochę w ogrodzie, złapałam też nieco kwitnących kadrów.
Prognozy przerażają. 20 stopni a potem mróz i lodowaty wiatr.
Na szczęście sobotnia noc była w okolicy zera, zobaczymy jak dzisiejsza.
Tymczasem mirabelka sąsiada i moja magnolia, pachnące ślicznoty.
Jolu, oczka po zimie prezentują się całkiem dobrze.
Woda w obu krystaliczna, tylko w jednym masa glonów, ale myślę, że tam mam kamienie dla ptaków, żeby miały na czym przysiąść.
Wody trochę ubyło, bo mało pada, a zwierzaki, szczególnie mój kot z nich korzystają.
Monia, to nie piwonie tylko serduszka.
Przy okazji mam pytanie, czy Twoje gaury już wychodzą?
U mnie suche patyki i boję się, że je straciłam.
Jolu, mam wizytę 8.30, więc raczej skończę koło 12. Chcę zabrać m. bo nie lubię jeździć po W-wie, kiedy mam wyznaczoną godzinę, szczególnie tak wczesną. Pewnie będzie gnał do domu.
Ale bardzo chętnie przyjade na dłużej. Podaj termin
Gosiuja też lubię najbardziej białe ciemierniki. Całe szczeście sieją się na potęgę. Co prawda ciemierniki nie mają u mnie łatwo, bo chyba mam bardziej kwaśną ziemię, ale mimo wszystko kwitną.
Liczę więc, że co roku będe miała ich coraz więcej.
Ja w sumie też mogę najwięcej zrobić w sobotę, bo w tygodniu wracam ostatnio późno i niewiele mogę zdziałać. Weekend okropny. Wyszłam tylko do ogrodu okryć hortensję. Chociaż nie wiem, czy na coś to się zda. Pewnie i tak pączki przemarzną.
W przyszły weekend musze w końcu ogarnąć taras, bo zapowiadają całkiem fajną pogodę na święta, więc pewnie rodzina będzie chciała wyjść do ogrodu po śniadaniu.
Coraz bliżej święta, a ja mam wrażenie, że mam coraz więcej pracy w ogrodzie..
W tygodniu maja przywieźć nowe nadstawki do wymiany w warzywniku, czyli trzeba bedzie wywalić ziemię ze starych skrzyń, a potem ją włożyć z powrotem.
Czeka na mnie taras. Teraz mam totalny bałagan. Pół dnia pewnie mi zajmie sprzątanie.
No i największa akcja, wertykulacja trawnika. Ale to chyba zrobię po świętach. Będe po raz pierwszy urzywała mojego spalinowego wertyklulatora. Chyba wykorzystam m., żeby pierwszy odpalił tego potwora. Teraz trochę zaczynam się bać, że będzie dla mnie za ciężki. To potężna maszyna.Ale tak nie cierpie wszelkich urządzeń na kablu, że chyba nie będe narzekała.
Ostatnio dosłownie jeżdżę na oparach sił fizycznych i psychicznych. Malowanie mieszkania jest zaraźliwe Zaraziliśmy rodziców i sąsiadów. Wszyscy rzucili się na malowanie Ale Święta idą, dom rozgrzebany, babci strajkuje umysł więc daje nam ostro do wiwatu. W ogrodzie roboty jak to wiosną masa. Po dwóch tygodniach ciężkiej harówy dopiero dzisiaj miałam czas żeby z przyjaciółmi przy ciachu usiąść w jadalni. Pierwsze posiedzenie w remontowanym domu zaliczone
Do wycinki suchego została mi jeszcze jedna rabata, ale ta jest nie tak duża. Potem już cięcie hortensji, róż clematisów( mocno spóźnione ) i od razu trzeba się rzucać na budleje i wrzosy. Ile zdążę do świąt, reszta po. Podagrycznik zajął już całe dwie rabaty mimo nieustannej walki, trzcinnik piaskowy perz i nawłocie pozostałe opanowują również mimo ciągłej walki z nimi. Pogoda się pokupkała i lodowy wicher głowę urywa, a od czasu do czasu prószy śniegiem. W nocy przymrozek lekki był, dzisiejsza będzie zimniejsza. Zobaczymy co się ostanie. Śliwowiśnie, mirabelki, brzoskwinie morele, magnolie i pigwowce w pełni kwitnienia, narcyzy odpaliły już wszystko skasuje jak powtórzy.
Wpływu nie mam, walczę z tym co się dzieje w danym momencie
Ogrodowo robota stale plusk kolorów i zapachów coraz więcej i widocznych z daleka, wyczuwalnych też.
Idzie nam to baaardzo wolno, bo nie możemy poświęcić temu z mężem tyle czasu, ile byśmy chcieli. No, główną robotę wykonuje tutaj mój mąż. W tym tygodniu mogliśmy być dłużej na wsi tylko w czwartek i 2,5 godziny w piątek. Zresztą w piątek skończyła się nam ziemia w workach i robota stanęła w miejscu. Zdążyłam jeszcze podzielić i rozsadzić turzyce.
Patrząc po prognozach pogody, przyszły tydzień już możemy uznać za stracony.