Czerwone margaretki to wrotycz szkarłatny.
Kupiłam go w szkółce jako bylinę.
Trochę mnie zaskoczył, bo się rozsiał, miałam jeden mam dwa.
Zachowuje pięknie kolor.
Mam też różowy, ale ten jakiś słabszy, nawet nie wiem czy istnieje pod tą samą nazwą, bo mam go od lat, ale w tym roku ma tylko jeden kwiatek.
Czerwonego polecam, nawet susza mu nie szkodzi.
Biorę 12 litrowe wiadro napełniam wrotyczem prawie do pełna i zalewam wodą nic nie ważę, czasem zamieszam jak mi się przypomni. Leję głównie pod żurawki, opuchlaki mam ale jakoś żadna jeszcze nie padła.
Przypomniałaś mi moją siostrę z dzieciństwa. Łapała robale i pająki do słoika a potem wszystkie drypciły po pokoju
a przykrytą miałaś?bo też piszą zeby nie przykrywać bo powietrze pomaga w procesie.
a w kwestii Twojego wcześniejszego wpisu to ja tez nie chce stosować chemii i robię eksperymenty. pół rabaty psikałam ostatnio herbatką poł szarym mydłem. relacje zdaję u siebie zapraszam będę jeszcze sprawdzać wrotycz, sode i coca colę
Anda dziekuję za odpowiedź wczoraj podlałam róże gnojówą. naturalna walka trwa!
trochę sie nie spodziewałam że będę musiała tak dokładnie w te moje roślinki zaglądać..
O to to...
Olu powiedz w jakiej proporcji nastawiasz tą gnojówkę z wrotyczu? jest na necie dostępne info, ale oczywiście 100 różnych opcji. Jak masz sprawdzoną to się podziel proszę. I na co ją stosujesz? Mi by najbardziej chodziło o te cholery pędraki i opuchlaki. Ostatnio posadziłam 7 lawend i nakopałam kilkanaście tych paskud, a kot, to mi takie 5-6 cm przynosi. Na sryliony litrów chemii nie mam ochoty, a na nicienie szkoda mi kasy (na razie aż takiego pogromu w roślinach nie widzę), zwłaszcza że jak wyjdę choćby na mini spacer, to ledwo da się wrotycz ominąć.
A najlepsza była młoda. Pochowała sobie wszystkie te pędraki do Henryka (taki jeździk z otwieranym siedziskiem), wrzuciła jeszcze kilka ślimaków, pająk sam wlazł i się cieszyła kilka dni, że ma swoje zoo i hoduje zwierzątka . A jak kopałam kolejny dołek i nie było robali, to wielce zawiedziona, że nie ma robala
wypowiadam wojnę mszycom i innym robalom!
dzisiaj poszedł oprysk herbatką i szarym mydłem, jutro sprawdze efekty.
nastepnie pójdzie wrotycz i soda..
a bombe atomową zrzucę dopiero jak efektów nie bedzie również z coca colą
No właśnie....czy te tutkarze mogą wtrąbić całą brzozę???
Coraz więcej tych ruloników, a ja tak bardzo chciałam chemii uniknąć.
Czy jest coś naturalnego co może uśmiercić te dziadostwo??? HT? Wrotycz? Coś innego?
Tutkarz brzozowiec ciągle działa.
Miodówka jednak niepokonan.
Naliściak drzewoszek w ogromnej ilości....najwięcej na brzozach.
Trochę mszyc na dereniu
Pienik ślinianka na różach
i Niszczylistka znów zaczyna.
Ale jeszcze się nie poddaję.
Wrotycz i HT. Na razie żadnej chemii.
naturalnego powiadasz ...może i dałoby radę..tylko nie wiem co .Jeśli np. wrotycz (uwaga tylko przykład ,bo się nie znam) to nie uzbieram (no nie dam rady i nie znam kogoś kto by się na wrotyczu znał,by zlecić ,żeby mi nazbierał)
Raz na wozie, raz po wozem - samo życie
Wczoraj wypatrzyłam, że kolejny miskant wypuścił jedno źdźbło, ale co z niego będzie jak końcem maja jest w takim stanie zaawansowania - znaczy marnym?
Nie widziałam gdzie indziej u siebie takich siewek, to może faktycznie to coś niechwastowego. Dziś muszę wysadzić wszystkie rośliny z tego miejsca, bo kojec dla psa tam będzie. Przepikuje do doniczek... Poczekamy, zobaczymy.
Czosnek jest bakteriobójczy i manganian też odkaża. Będę robić też gnojówkę ziołową - nie zaszkodzi.
Przy mączniaku, czy innych chorobach grzybiczych zarodniki chorób znajdują się na liściach rośliny. Choroby objawiają się zazwyczaj żółknięciem, przebarwianiem i opadaniem liści, dlatego zaleca się obrywanie chorych liści z krzaka. Ale wiadomo, że zawsze coś tam spadnie na ziemię w ściółkę, czego człowiek nie zauważy i nie wyzbiera. Te opadłe liście są nośnikiem choroby w kolejnych sezonach.
Chciałabym posadzić po chorej róży nową. Wiadomo, że są sposoby jak sadzenie w kartonach itd. Ale myśląc przyszłościowo chciałabym wyeliminować te patogeny ze ściółki i podłoża, skąd moje "odkażanie gleby". Może to nie fachowe określenie, ale wyjaśniłam jak umiałam o co mi chodzi
Przykro mi Reniu, że masz takie straty
Przepisy na opryski przepisałam sobie, bo jeszcze żadnego naturalnego oprysku u siebie nie robiłam, a kosodrzewina mi zaraz padnie.
Wrotycz jest chyba cały trujący, ale z kwiatkami łatwiej go znaleźć.
Piękne fotki robisz
W tym roku wrotyczu jeszcze nie zdążyłam zrobić, ale dziewczyny robią z samych liści bez kwiatów, a nawet takie miksy gnojówkowe pokrzywa+wrotycz i inne wariacje
Ile ciekawych informacji o naturalnych opryskach . Jak się wrotycz zbiera to same liście czy musi być z kwiatem? U mnie opuchlaki się pojawiły a wrotycz nie kwitnie jeszcze - może być bez kwiatów?
W tym miejscu rósł jeszcze tytoń, ale to też nie on. Na razie nie mam czasu, więc może faktycznie dam im podrosnąć.
Ja już w tamtym roku hodowałam chwasta, bo myślałam, że to dziwaczek od Aliniak Po miesiącu odwiedziły mnie obie z Margaretką i dopytują, co to za "tajemnicza" roślina, a tu zonk. Widocznie dziwaczek się nie przyjął, akurat w tym miejscu chwast się wysiał, którego nieopatrznie pielęgnowałam
Ja pokrzywę mieszam z glistnikiem, wrotyczem, ale nie ze skrzypem ani żywokostem. Skrzyp zazwyczaj zaczynam używać jak się już pokrzywą nie podlewa, ale w tym roku muszę wcześniej.
No trochę kapryśne jak to królowe.
Nie wiem czy to prawda, ale spotkałam się z opinią, że róże zaczynają chorować dopiero w trzecim sezonie.
Ja wszystkie przepisy kopiuje od razu do jednego pliku, bo potem nie do odszukania.