Co prawda wczoraj był słoneczny dzień i byłyśmy z małą M na spacerze, więc nie powinnam narzekać. Według prognoz ma nam to wystarczyć na kolejny tydzień, który będzie znowu zimny i pochmurny. Plac zabaw pełen małoletnich Amerykanów, którzy chyba mają jakies inne receptory temperatury, bo byli ubrani tylko w bluzy, a jeden był w spodniach (na szczęście długich), trampkach i podkoszulku. Ale to nic, bo po drodze widziałam też osobnika dorosłego, dłubiącego pod maską samochodu stojącego przed domem, i ten był w szortach do kolan i podkoszulku. Mała M. nie jest przesadnie ciepłolubna, ale jednak miała wczoraj kurtkę i czapkę bo było całe +5 stopni, no na słońcu może +7. Ale widać inne nacje też tęsknia za wiosną i już nie moga w kurtkach wytrzymać.
Oglądałam przy okazji spacery mchy, grzybki rosnące na murze (hmm, cmentarnym), bardzo dzlelne krzaczki rosnące w szczelinach między kamieniami - i wszystkie te widoki sa łądne, ale jakieś takie jesienne.