Malowania nie lubię. Jest więcej pracy z przygotowaniem wszystkiego i potem z samym sprzątaniem po malowaniu niż całego tego malowania. W grudniu malowaliśmy dół. Wzięłam do tego ekipę i to było najlepsze rozwiązanie, najlepiej wydane pieniądze i spokój małżeński bo raczej bez kłótni by się nie obyło. Zrobili szybko, sprawnie i czysto. Przez weekend uporaliśmy się i z malowaniem i ze sprzątaniem 4 pomieszczeń.
A ogrodowo wyłamię się z zachwytów nad czosnkami główkowatymi i nad stipą. Te pierwsze mnożą się tak, że zagłuszyły mi kilka innych roślin. Może je jeszcze posadzę kiedyś ale w doniczkach. Dodatkowo kładą się. Stipa wygląda ładnie może przez miesiąc. Potem całą resztę sezonu jest taka sobie. Trzeba ją też odmładzać bo stare kępy brzydko wyglądają po zimie. Okrutna prawda, że najładniejsza jest z tymi białymi pióropuszami. Potem czy wyciąganie czy ścinanie już nie daje takiego efektu. No i to rozsiewanie wszędzie gdzie tylko można...
Jałowców się pozbyłam z ogrodu i to była najlepsza możliwa decyzja

zresztą podpowiedziana przez ciebie. Nie żałuję tego a wręcz zastanawiam się dlaczego tyle czasu mi to zajęło

)) chorowały, były brzydkie mimo cięcia (za mało światła) a samo cięcie łatwe nie było. Wysoka drabina i porysowane całe ręce bo one mega kłują. Wcześniej usunięty niski jałowiec miał rdzę, której nie zauważyłam i roznosił mi ją na inne rośliny. Także omijam je teraz z daleka mimo iż w szkółkach niektóre są bardzo ładne.