ja tez nie mam kiedy zbierać grzybów, ale bardzo bym chciała, bo uwielbiam grzybobranie
za to moi rodzice i teściowa są na grzybach prawie codziennie, jak mówią, dzień bez grzyba dniem straconym
I ostatnie na dziś:
Nasadzenia pod kątem przyszłej rabaty, z sosny hakowatej będzie coś na kształ bonsai. Rządek wierzb do przesiedlenia, ale mąż ma do nich sentyment, bo pierwotnie wyrastały spod fundamentów domu
Rabata owocowa, są już borówki, na dniach dojdą maliny
Świerki w coraz lepszej formie
Winogrona, które mają nieco przysłonić jadalnię, przed nimi jałowce płożące, wzdłuż okna - juki
Irenko wybrałem większe perspektywy dla Ciebie]
Vito a dla Ciebie miskanta
klon zwyczajny
widok przez środek podwórka
leszczyna turecka
trawki
brzoza chińska
miskant z kaliną
Tak jest obecnie
Przy trampolinie bukszpany posadzone pod wpływem chwili, a raczej zachwytu nad tym co zobaczyłam na ogrodowisku - uff ja tez tak potrafię . Oczywiście są do przesadzenia, jeszcze nie wiem gdzie. Trampolina tez bedzie przestawiona na wiosnę.
Poniżej ławki i stół produkcji mojego męża z desek z pobudowlanych
Jak miałam 14 lat od razu wiedziałam, że chcę być ogrodnikiem, uprawiać kwiaty opiekować się nimi.
Po tacie mam talent do szycia. Lalkom owszem, ale od 14 roku życia szyłam sobie i mamie wszystko, nawet płaszcze, umiem robić na drutach, żakardy, ażury, warkocze, po prostu wszystko co najtrudniejsze nawet z 3 kolorów naraz, umiem haftować. To się przydało w czasach kiedy nic nie było.
Ale też znam się na sprawach budowlanych, budowałam pierwszy dom mając 19 lat.
Danusiu, ja też urodzona w znaku Barana. Druty, szydełko, hafty, szycie to moje hobby od 14-go roku życia. Pierwszy sweterek w norweski wzór zrobiłam w podstawówce na pracach ręcznych, też uszyłam wtedy haleczkę jedwabną z koronkami szydełkowanymi . Dla moich dzieci przerabiałam, szyłam fajne ciuszki, w trudnych czasach. Na studniówkowy bal uszyłam z granatowej "zerówki" i białej wstążki ciekawą kreację. Zawsze miałam sto pomysłów jak ciekawie i tanio się ubrać. Mam też pomysły "racjonalizatorskie" jak coś ulepszać by się nie napracować bez potrzeby, ale mój M. jeszcze się na tym "nie poznał" i nie zawsze mnie słucha (cha, cha).
Zawsze chciałam doczekać czasów, kiedy BYĆ będzie ważniejsze niż MIEĆ, kiedy UCZCIWOŚĆ nie będzie mieszana z NAIWNOŚCIĄ a CZŁOWIEK PRZYZWOITY zabrzmi dumnie i tak normalnie.
Dodam jeszcze, że swój dom zaprojektowałam w szczegółach, ogród też, choć wciąż się dziwię, że zamieniłam wygodne życie w mieście na życie na wsi, na ciągłą pracę w ogrodzie, gdy zapracowałam na emeryturę.
Danusiu, napisałaś piękny artykuł o OGRODZIE w samych superlatywach. Musiałaś być w dobrym nastroju i zdrowiu, by nie zauważyć, że są chwile kiedy ogród nas "przerasta", szczególnie duży ogród, gdy boimy się chorób i starości, a chcemy zawsze mieć chociaż schludnie.
Nie tylko łączy nas OGRODOWISKO. Pozdrawiam serdecznie.
Wstąpiłam do Ciebie Bogusiu po wirtualnej podróży w Twoim meksykańskim wątku I zostanę tu dłużej, bo pięknie i smakowicie jest u Ciebie w zacienionym Będę zaglądać częściej, a w swoim czasie jeśli pozwolisz zarzucę Cię licznymi pytaniami o Meksyk
Witam!
Udało się namówić rodziców na wypad do lasu, po drodze mijaliśmy ludzi z całymi koszykami podgrzybków, nam udało pochodzić z 30 minut, bo zaczęło mocno padać, a w okularach nie mam wycieraczek i miałam problemy z widzeniem Jutro jedziemy na dłużej mam nadzieję.
Najpierw zdjęcia robione u moich rodziców
kilkuletnia kępa żurawki
A....boli mnie tyłek, bolą ręce.....i "pachną" ręce gnojówką |(zaraz wyjaśnię). Dziś była znów magiczna pogoda - bardzo rano popadało chwilę, potem przestało, wyszło słonce i znów było ciepło. Po południu zerwał się chłodny wietrzyk a następnie przyszła taka "cisza przed burzą" kiedy to nie drgnie żadne ździebełko trawy i jest tak cicho i tak cieplutko...więc znów kolejny dzień buszowałam w ogrodzie.
Z moim kolegą Adamem (namawiam go mocno na założenie swojego wątku) uporaliśmy się z mikoryzowaniem pozostałych roślin, grabieniem liści, dosadzaniem derenia itp a następnie rozprawiliśmy się z całą tą kupą trawy zbieranej od połowy lata (skończyło się miejsce w kompostowniku)....
Wyściółkowaliśmy nią rośliny, część rozłożyliśmy na rabatach luzem. Zapach w ogrodzie nieziemski bo pachnie takim fajnym "krowim plackiem" (ktoś tu na forum pisał, że lubi zapach rozkładającej się trawy)....
Niby niewielka kupka ale jednak wożenia i rozkładania było trochę. Szpadel się nie sprawdził, wideł nie miałam więc rozkładaliśmy rękoma. Niby w rękawiczkach, ale materiałowych i teraz cała pachnę tym gnijącym zielskiem. Ale się cieszę, że kawał dobrej roboty wykonany, mam nadzieję że i ta mikoryza i ta ściółka pójdą roślinkom na zdrowie.
Teraz kąpiel, ciepła herbatka, pidżamka i lenistwo z książką czy gazetą w ręku.....
PS - marzenia ściętej głowy bo zanim oporządzę dzieciaki to się już zrobi późno, nie mógł ktoś wymyślić weekendu 3 dniowego??? Dla mnie byłoby w sam raz.
Wprowadziliśmy się w sylwestra 2011. Nie mogłam już doczekać się wiosny. Pod koniec marca 2012 ochoczo zabraliśmy się do pracy na naszym ugorze. Teren wyrównała nam maszyna, ale cała reszta to już nasza ciężka praca. Kopane, grabienie, wyrywanie chwastów, wybieranie kamieni. Nie stosowaliśmy chemii na chwasty i nie nawieźliśmy dobrej ziemi - to chyba błąd, tak sądzę teraz.
Dzika łąka weszła w stadium przejściowe - pustynia Ups, sorry widać wschodzącą trawkę.
Kwiecień 2012
a tu posadzone rzędem świerki makulaturowe - przeżyły w szkółce Ledwie widoczne wprawdzie, ale awansowały do rangi żywopłotu