
spacer ulubioną alejką



... od niego zaczęłam ...

w końcu po skrojeniu cebuli - sztuk 3 - należy mi się coś mniej łzawego

... choć nie powinnam narzekać

... spoko nie był to deszcz a jedynie szczypanie bo sposób polewania zimną wodą noża i cebuli zadziałał i na mnie ... i na tłuszczyk z patelni ... oj pryskało po tej wodzie

)) ... no coś za coś ...
doczytawszy dyskurs prawie wilopoziomowy z hamletowskim być albo nie być na fotografii ... od razu lepiej się poczułam ... patelnia i dyskurs ...

od razu wiadomo co wybieram

...
Pszczółki mi brakuje ... Ewci ... podrzuciły by jakieś motto stosowne w łacińskiem ... a tak muszę sama po ludzku

się zastanowić ... bo ja okrutnie zastanawiająca jestem aktualnie

... ale jak o fotkach sobie nie pomyślę to mi wychodzi, że zdjęcie samo w sobie nie jest problemem ... wystarczy wejść na Pudelka i widzimy ... mnóstwo zdjęć a na nich wiele osób przypadkowych w kadrze ... jeżeli nie chcemy być na zdjęciu usuńmy się ... ukryjmy za wielkimi okularami i rondem kapelusza ... nie ograniczajmy swoim prawem do wolności wolności i swobody innych ... są miejsca gdzie fotografowanie jest zabronione i wtedy wszystko jasne ... nie wolno ... nie ma chyba natomiast prawnego zakazu fotografowania w miejscach publicznych ... nie wyobrażam sobie wówczas alpejskich kombinacji na krakowskim rynku ... tudzież na ogrodowiskowym spotkaniu ...

... życie i bez nadkombinowania potrafi nas zaskoczyć złożonością

... ja wolę nie dokładać
dziewczyny serdecznie pozdrawiam i oddelogowuje się do "pomidorowej"