Im mniej przekopujemy glebę, tym większa szansa na owocniki grzybów. Mikoryza, czyli związek grzybni z korzeniami drzew powoduje, że w glebie zostaje więcej wody, grzyby są odżywione, a drzewa lepiej nawodnione. Podziemna sieć działa jak siatka neuronów, w której przesyłane są impulsy elektryczne, ostrzegające przed inwazją szkodnika. Poprzez mikoryzę i bezpośrednie splatanie korzeni drzewa potrafią wspomagać przedstawicieli swojego gatunku, a zdarza się, że także inne. Spotykam czasem w lasach pniaki po ściętych drzewach, które od lat są wciąż żywe, zarastają tkanką przyranną i są odżywiane przez swoich krewnych. Niesamowite. To nie tylko dzieje się w telewizji.
Owoce trzmieliny zimą wyglądają, jakby roślina kwitła.
Przykład wykorzystania malin japońskich w torcie. Jak wspominałem kilka postów wcześniej, te owoce nie są szczególne w smaku. Potrzebują towarzystwa zwykłych malin, kremu, galaretki lub jeszcze innej kombinacji. Tu nadziałem je borówkami, także z mojego ogrodu. Zalałem galaretką z domowego białego wina delikatnie barwioną sokiem z borówek (można dać galaretkę borówkową rozcieńczoną żelatyną, żeby wyszła jasna i zrezygnować z wina). Pod spodem masa ze słodkiej śmietanki, mleka, cukru, lawendy (nadają się nie tylko kwiaty, gotujemy je w mleku, potem wyrzucamy), żelatyny, całych borówek i na spodzie biszkopt lub ciasto keksowe na oleju. Lubię ten deser, bo nie jest ciężki i mdlący. Wymyślony na poczekaniu.
Mam budkę dla wiewiórki, więc się w niej zadomowiła, co mnie bardzo cieszy. Może to nie małpa, ale równie zwinna i daje trochę ruchu w roślinności. Ma jeszcze do dyspozycji inną, więc każdej nocy śpi, gdzie jej pasuje.