Ucięłam od dołu, tak mi jakoś rozsądek nakazał, bo ten środek głęboko był nacięty. Szkoda, bo spore to już drzewko było i fajny kształt miało, no nic, niech sobie startuje od nowa... Trochę przy cięciu kora została naruszona, ale ściągnęłam drucikiem i sznurkiem, zasmarowałam cięcie maścią ogrodniczą i zobaczymy co z tego będzie.
Anabelki mi przypaliło, nie mam dla nich innego miejsca. Rosną tam gdzie jest najwięcej cienia a i tak mają za dużo słońca.
Na rabacie z tulipanami ryje mi chyba karczownik. Muszę zdyscyplinować Mambę. Znosi szczury i karczowniki z całej okolicy, a nie obrabia własnego podwórka
Mus posadzić nowe cebulę.
Za to wieczorne widoki rekompensują wszystkie bolączki
Ale żeby nie było tak pięknie i bez problemów - róże chorują. Mają i rdzę i czarną plamistość. Żadne opryski nie pomagają. Najbardziej ta na pniu. Muszę ją ogołocić z chorych liści i znów pryskać. Może przeżyje, lubię ją i szkoda mi jej bardzo.
Kasiu, fajnie że zauważalne są efekty moich 12 letnich zmagań z kamienną gliną i trudu robienia setek sadzonek, z których część się uchowała, a część nie przetrzymała trudnych warunków glebowych.
Zdrowie jak u każdego, raz pod górkę a raz z górki czasem musiałam przekraczać granice. Wreszcie wypracowałam sobie sposoby na organizację prac i utrzymania ogrodu, które u mnie się sprawdzają.
A wiesz,sadzonki skimmi od Ciebie przyjęły się i mają już miejscówkę. Mam nadzieję że im będzie pasować