Pogoda w dalszym ciągu barowa. 10 stopni na plusie, wieje. Ogrodowe prace w takich okolicznościach przyrody poszły w odstawkę. Nadrobiłam papierowe zaległości.
Dzisiaj warzywnik dostarczył nam pierwszych plonów. Szpinak był do obiadu, a te delikatesy do chrupania. Jeszcze nie masowego, ale takiego delikatnego.

Rzodkiewka wysiana tydzień temu już kiełkuje. Może uda się do połowy maja znaleźć miejsce na trzeci wysiew, bo potem już nie ma sensu jej siać. Wybije szybko w kwiatostan. Następna szansa będzie po 20 lipca.
Przy okazji wyjścia po zieleninę, zrobiłam tradycyjna rundkę po ogrodzie.
Szczególnie dokładnie oglądałam obielę pod katem szans wyprowadzenia ją "na ludzi", czyli uzyskania z niej formy pionowej. szanse są połowiczne, bo naprodukowała od dołu tych wiotkich badylków od groma. Warta jest jednak cierpliwości, bo kwitnie oszałamiająco obficie. I długo.
Kwitnienie jabłonki Adirondack bardzo skromne. Rośnie pod płotem, kilka metrów od brzegu rabaty. Trudno się tam dostać z konewką i nawozami. Pewnie ma za mało potasu. Muszę bardziej o niej pamiętać.
Kwiatki kaliny hordowiny są takie niepozorne. Dopiero z bliska widać, że są subtelnie urocze. Przypominają trochę kwiatostan czarnego bzu.
W pochmurny dzień angielskie kule dobrze widać.