Minął prawie miesiąc od mojej ostatniej bytności w swoim wątku. Mam trochę spraw, które mnie pochłaniają.
Ogród w czasie suszy i upałów ledwo zipał Trawnik wyglądał już nieciekawie, ale spadło trochę deszczu i zapowiedzi nowej dostawy wody obiecujące, więc jest nadzieja na regenerację
Nie wiem jak teraz leczy się anginę. Kiedyś trzeba bylo brać antybiotyk cięgiem przez ponad 10 dni. Trzeba było wytłuc dwa pokolenia winowajców choroby.
Poki co kuruję się metodami domowymi ale zaczynam się obawiać, ze to niezbyt pomoże.
Do klasycznych objawow (zawsze choruję tak samo, katar, ból glowy, zawalone zatoki) doszedl mi kaszelek. Taki szczekliwy, ciut jak zapalenie krtani.
W dodatku latem dłużej sie kurujemy.
Na razie się nawadniam, piję gripexy, psikam gardło i dużo śpię.
W przerwach wrzucam do koszyka piżmowe róze .
Ma przez parę dni padać. Jeżeli nawodni mi tu wszystko to uda mi się w skarpie dziury wydłubać…
Takie tam myśli mi chodzą po zmęczonej i wkurzonej chorowaniem głowie.
Moje hortensje mają sporo cienia i jeszcze nie kwitna.