Jeszcze w kwestii róż. Nie jestem ekspertem. Róże uprawiam parę lat, a to jednak jest dość krótko. Obserwuje je i się ich uczę. Na pewno ważna jest sadzonka. Jeżeli dostanie się marną, taką jeden marny badylek, to trzeba długo czekać. Ja na taką sadzonkę mam następujący sposób, ale to dla cierpliwych. Albo ją odsyłamy, albo przez dwa lata usuwamy pąki kwiatowe, wtedy róża idzie w krzak. Tak zrobiłam z różą Jubilee Celebration. Zawalczyłam o nią bo ma pienne i pachnące kwiaty. Teraz ma sztywne pędy, nie wymaga podpór. Niestety trochę choruje, ale tam nie ma bodziszka kantabryjskiego. W tym roku podsadzę ją bodziszkiem i zobaczę, czy będzie zdrowsza. Problem marnej sadzonki mam też z różą Evelin, na dodatek ją przesadzałam dwa razy. Teraz rośnie w docelowym miejscu i mam zamiar obrywać jej pąki kwiatowe. Warto o nią zawalczyć.
Z moich obserwacji wynika, że nie wszystkie róże jednakowo reagują na cięcie. Chociaż uczyłam się jak ciąć róże krzaczaste i pnące to jedna widzę, że do każdej róży trzeba podejść indywidualnie. Trzeba je obserwować i z nimi eksperymentować. W kwestii cięcia mam problem z różą Astrid Grafin von Hardenberg. Nie umiem jej ciąć. Wciąż nie podoba mi się jej pokrój. Kwiaty ma obłędne i pięknie pachną. Jest też zdrowa, ale pokrój krzaka pozostawia dużo do życzenia. W tym roku obetnę ją krótko i zobaczę co będzie.
Oto Astrit , prawda że nie zachwyca jej pokrój ?