Mam zagwozdkę z moimi wiśniami.
Posadziłam w szpalerze 3 sztuki jesienią 2020r, wykopane z gołym korzeniem. Teoretycznie wszystkie się przyjęły, ale różniły się wielkością liści - każda kolejna miała mniejsze. Martwych, uschniętych gałązek nie było. Z czego to mogło wynikać? Nieodpowiednie warunki? Niestety miejsce jest nieosłonięte, więc wiśnie mają dużo słońca, ale i wiatru.
Pod koniec sierpnia zauważyłam też, że złapały drobną plamistość drzew pestkowych.
Może poradzicie jak o nie zadbać w tym sezonie, na co zwrócić uwagę? Oczywiście poza opryskami na drobną plamistość (w sumie już chyba pora na pierwszy, bo było już kilka dni z temp. 7-10 stopni).
Poniżej zdjęcia z początku czerwca. Na pierwszym planie ta, która wyglądała najlepiej, za nią widać te "przerzedzone".
Tutaj zbliżenie na drugą i trzecią: