Taa co tak wszyscy do tej emerytury ciągniecie
Konieczki a potrzeba ci więcej? Ja potrzebuję tylko na bieżące rzeczy i to mi wystarcza i cieszy, że własne, że pogonię dzieci po szczypiorek czy rzodkiewkę. I tak musi być..
I przynajmniej dziecko się dowie jak wyglądają te warzywa i jak rosną Opowiadałam Ci jak moja znajoma wysłała dziecko w pole żeby kapustę przyniosło?
to już było dziecko pod koniec podstawówki, przyszło i mówi, że kapusty nie znalazło..... a na tym polu tylko kapusta rosła
Moja kuzynka cebuli w moim warzywniku też nie znalazła, bo nie wiedziała, że cebula to w ziemi, a bączki to są od cebuli właśnie.
Przynajmniej Twoje dzieciaki kalekami życiowymi nie będą
Mój syn kiedyś jeszcze na początku gimnazjum też mi liści narcyzów i żonkili narwał jak go wysłałam po szczypiorek (cebuli siedmiolatki).Odtąd dostał szczególniejsze kształcenie ogrodnicze i częściej musiał ganiać do warzywniaka na działce.
Mój Szwagier narwał mi aminku jako koperku młodego .... ; miał obiekcje ale myślał, że i koperek u mnie jest odmianowy i niezwykły. A rósł też w warzywniku.
Uwielbiam podsumowania Miry, dużo powiedziane w niewielkiej ilości słów - po angielsku jak w Dowton Abby (oglądam sobie właśnie 6 i często wracam do poprzednich).
No tak jak człowiek wychowany od małego z warzywami to inaczej, chociaż mnie od małego do plewienia goniono więc coś tam zostało, teraz mało kto pole uprawia.. dlatego dzieci uczyć trzeba. U mnie notorycznie koperek mylą, ale z resztą jest całkiem dobrze
Ktoś mi kiedyś powiedział, że koty wracają do nas pod postacią innego zwierzaka.. mam wrażenie, że wrócił do mnie mój kochany koteczek. Wszedł do domu i był jak u siebie, na swoim ulubionym krześle, z ulubioną zabawką..
Gdy mój słodziak odchodził za Tęczowy Most, tego samego dnia ktoś do schroniska przyniósł takiego malucha, który błąkał się nad Wisłą. I od 2 dni jest u nas. Zobaczcie sami.
Aguś bardzo dobra decyzja....bałam Ci się proponować. SłodziakCiekawe jaki ma charakterek? I jakie imię dostał. I miał ogromne szczęście, że trafił do Was
Charakterek pasujący do rodziny Krzyczał najgłośniej w schronisku, nie dało się go nie zauważyć. Chociaż wcale rudego nie chciałam. Musi być blisko człowieka, uwielbia głaskanie dopomina się o nie bardzo a raczej o uwagę.
Zapchlone, chore oczko, na antybiotyku, ale damy radę.
W schronisku nazwali go Budyń, ale ja nazywam go Edward