Alinko, historia tej hortensji jest dluga. Kupiłam ją jakieś 5-6 lat temu, ale kwitła tylko przez pierwszy rok, i w ogóle nie rosła. W akcie desperacji, zeszłej wiosny wysadziłam ją z gruntu, w jej korzeniach żerowało mnóstwo obrzydliwych, tłustych pędraków. Po oczyszczeniu korzeni wsadziłam ją do donicy do kwaśnego torfu i nawoziłam całe zeszłe lato. hortensja rozrosła się w wielki krzak, aż trudno było ją wnieść na zimę do garażu. I pomyślałam jeżeli w przyszłym roku nie zakwitnie pomimo tak troskliwej opieki, chuchania i dmuchania to ją po prostu wywalę na kompostnik. No i opłacało się , już chyba w lutym zaczęły rozwijać się na niej pąki. Zimowanie jej w ciasnym garażu kosztowalo mnie parę kłótni z moim mężem, ale potem on sam wynosił ją wczesną wiosną na slońce rankiem a wieczorem taszczył z powrotem do garażu. Przez to codzienne przenoszenie jej na zewnątrz i z powrotem połamały się najdorodniejsze pąki. Nawożę ją nawozem do rododendronów lub do hortensji, czasem sypnę jej granulowany kurzy obornik no i ze względu na małą donicę podlewam ją rano i wieczorem. Ne wiem gdzie ją przezimuję w tym roku, garaż mamy naprawdę ciasny.
____________________
Pozdrawiam
Ogrodomania Oli