Melduję, że jestem ...żyję.
Na forum zaglądam.
Dawno nic nie pisałam, bo nie było zbytnio o czym.
Słowem ostatnio trochę...delikatnie mówiąc mam pod górkę.
Czasem nie mam sił na nic.
Czas szybko leci. Już 5 lat zleciało jak siedzę w domu i nie pracuję. Nie było łatwo. Wypadek Córki po drodze 2 operacje nogi. Do tego problemy z sercem u Syna, ciągłe wizyty w szpitalach itp.
Przy okazji problemy z innej beczki.
Dla odreagowania szalałam w ogrodzie.
Dom kupiliśmy na kredyt. Spłacamy.
Dzieci rosną i trzeba w końcu odciąć pępowinę i pójść do pracy. Niestety nie można liczyć na dziadków.
Okazuje się, że to wyczyn jak lot w kosmos.
Trzy tygodnie września plus noc od 19.30 do 5 rano pracowałam za 720 zeta na umowę zlecenie w dużym markecie budowlanym. Liczyłam na coś więcej.
Koniec i tyle.
W październiku eMuś pojechał na winobranie do Francji na 3 tygodnie. Trzeba było coś zarobić by oddać długi.
Zostałam na ten czas bez samochodu sama z dziećmi. Kubusia dowoziłam busem do szkoły oddalonej od nas o 16 km. Ciężko było.
Cały czas szukałam i szukam roboty.
W listopadzie udało mi się załapać do dużej galerii na stoisko odzieżowe. Praca od 9 do 19 w sklepie w tygodniu.
Weekendy do 18.
Zero umowy zero ubezpieczenia.
Na koniec mies.1600 zeta.
Człowiek nie ma sił na nic.
Po powrocie do domu trzeba jeszcze zeszyty doglądnąć.
Przygotować syna do szkoły...ma 7 lat.
A obiad...pranie....samo się nie zrobi.
Człowiek wypompowany na zero. Noc za krótka.
Ale lata lecą a o pracę ciężko.
Od grudnia znowu w domu. Robiłam różne ozdoby to sobie zarobiłam parę groszy.
Ciągle szukam chodzę na rozmowyi ręce opadają.
Jedno jest pewne mieszkam na zadupiu, gdzie ciężko o pracę. Robocie ogromne. Zero poszanowania ludzi!!!
Myślę nawet o swojej działalności tylko nie mam kasy na start. Co też otworzyć aby dobrze wskoczyć na rynek.
Przyszłam Agatko, o Ciebie z życzeniami noworocznymi
Czytam, o czasie pod górkę, bądź dzielna, nie można się poddawać.
Trzymam kciuki, za poprawę sytuacji.
Nigdy nie siałam pelargonii, masz jakieś doświadczenie, udają się?....może i ja spróbuję.
Co roku pobierałam sadzonki z matecznych roślin dopiero w lutym. Wszystko fajnie tylko późno kwitły ale do listopada miałam kwiaty. Doczytałam o drugim sposobie i już w listopadzie poobcinałam i dałam do wody a potem do ziemi.
Mam już spore sadzonki.
W ubiegłym roku siostra namówiła mnie na sianie.
Znalazłam tylko białe rabatowe i takie posiałam.
W opakowaniu jest zaledwie 6 nasionek. Cena 2.80 zł.
Wszystkie nasionka wzeszły. Dlatego w tym roku też kupiłam. Zdecydowałam się na mix. Już posiałam to będą szybciej. W moich stronach jedna pelargonia rabatowa kosztuje 5 zeta. A tu mam 6 za 2.80 tylko trochę zabawy.
W sumie roboty z tym dużo nie ma. Polecam.