Witajcie... Pogoda u mnie dziś piękna była, spędziłam prawie cały dzień w ogrodzie... Czuję wszystkie kości i mięśnie i nie powiem,co jeszcze... Dobrze, że mnie palce nie bolą, bo pisać bym nie mogła... Tak się wczoraj zachwyciłam robieniem bonsai z Sosen, że wykopałam i przesadziłam dziś małą sosenkę i lekko ją uformowałam... Mam nadzieję, że to będzie ta 10, bo ponoć tak się trudno przyjmują... Ano, zobaczymy... Ale fotki pokażę innym razem...

Teraz jeszcze te wcześniejsze, którymi chcę się z Wami podzielić... Po zmianach, ogród miał być przede wszystkim, mało wymagający... Posadziłam więc dużo iglaków, Barwinków i Tojeści zielonej i żółtej, żeby nie trzeba było pielić... No, ale... Pomimo różnych kolorów iglastych, ciągle brakowało w nim duszy... Moje kolejne nasadzenia, to były Tawuły, Tawułki i cebulowe... Tych cebulowych było mnóstwo... I znowu, jak widziałam rośliny skalne, to nie mogłam się oprzeć pokusie i założyłam, taki niewielki, skalniak... Z czasem, na skalniaku było już wszystko... Nawet trawy... Kamieni też troszkę zostało... Jedyną osobą, która widziała sens, w tym co robię, byłam ja sama... Rodzina stukała się po głowie, mówiąc, po co mi to wszystko... Wtedy, kilkanaście lat temu, były małe dzieci, roboty huk, przy nich... A praca w ogrodzie dawała wytchnienie... I dzisiaj, jak coś powiększam, zmieniam, czy przesadzam, jest zainteresowanie... Bo, będzie miło posiedzieć, kawkę wypić, grill zrobić, przyjaciół zaprosić... Jest ławeczka, są krzesełka, jest huśtawka... Jest cisza, spokój, cudny zapach i nie ma ludzi... Słychać śpiew ptaków, koty biegają... I każdy chętnie odpoczywa, ładuje akumulatory... Bo to miejsce, to wytchnienie od nauki, od zgiełku, od ciszy... Bo w ogrodzie nawet cisza mówi... Tu człowiek jest na swoim miejscu, rośliny dzielą się z nami swoimi kolorami, zapachem... To, by było na tyle... Zapraszam do ogrodu...

2008
2009
2010
2010