ogródek w maju 2011 prezentował się tak:
kopiliśmy kompostownik:
posadziłam brzózki - niestety chyba takie zwyklaki, bo nie wiedziałam o istnieniu szlachetniejszych odmian
i kupiłam gruszę wierzbolistną, bo mi się spodobała i wyczytałam że jest odporna na suszę i na glinę
pozdrawiam podglądających
mam chwilę, więc szperam po archiwalnych zdjęciach (a mam ich mnogo a mnogo)
nadrabiam zaległości
i mam nadzieję, że mnie natchnie na zmiany
bo już nie mogę się doczekać grzebania w ziemi....
niektóre roślinki kwitły zjawiskowo, np. krzewuszka
posadziłam ją na kwasolubnej rabacie, ale daje radę
posadziłam też grujecznika, taki mizerny stał w ogrodniczym i mówił: weź mnie
i dostałam różę od teścia - nie lubię róż, powiem w sekrecie, (chociaż powoli zmieniam zdanie) ale ta mnie zachwyciła
ta róża była zjawiskowa - była, bo przemarzła tamtej zimy
zrobiliśmy ścieżkę wzdłuż domu, ponieważ pod balkonem robiło się klepisko
tu jeszcze nie dokończona (na dokończenie czekała rok, prawda Mężusiu )
rabatka zaczynała jakoś wyglądać, z naciskiem na "jakoś"
Mężuś dostał drzewko
a ja przesadziła tam berberysy, bo na słońcu były poprzypalane (bo nawet widać)