No dobra ...
Za oknem zobaczyłam szron na samochodzie.Blady strach bo rośliny do góry kołami na rabatach czekają na dołowanie.
Położyłam się po 2-ej ,a wstałam po 6 -ej .Na godzinę 8-ą miałam być z synem w przychodni na szczepieniu.Rowerami popedałowaliśmy chociaż nogi ledwo pracowały

)))))))))
Piękny dzień pomyślałam rozjaśniony słońcem chociaż mroźny.
Na karoseriach samochodów widziałam malunki jakimi obdarowuje nas zima na okiennych szybach ,istne arcydzieła .
W najbardziej słonecznych miejscach białe zamieniało się w kropelki .
Dojechałam do przychodni i pytam czy karta jest już wyjęta
- "Oczywiście"
Mamy w przychodni dwóch lekarzy o tym samym nazwisku .Jak się nie trudno domyśleć zasiedziałam się z dzieckiem 45 min nie pod tymi drzwiami ...
Potem jeszcze ten babsztyl z wnukiem.
Kiedy była moja kolej,a kolej moja była od 8 ,weszłam 9:16 to baba wyprzedziła mnie i powiedziała ,że ona ma na 9 :30 ;(
Normalnie powiedziałam jej ,ze jest niekulturalna

Jak wyszła okazało się ,że recepcja zabrała moją kartę już z pokoju no to już mnie wzięło ;(
W drodze powrotnej w celach terapeutycznych pozbierałam sobie liście klonu.Takie kolorowe jak dawniej można było pozbierać wszędzie .No i zjadłam 2 drożdżówki ...

)))))))))))))))))))
Po obiedzie ruszam ponownie do tej samej przychodni więc trzymajcie za mnie kciuki

)))))))))))