Magda_BO
20:15, 24 sty 2013

Dołączył: 21 gru 2012
Posty: 119
Witajcie, idziemy dalej po osi czasu;
Pierwsza wiosna w naszym ogrodzie, to wiosna roku 2007. W marcu ogród wygląda znacznie lepiej. Tak mi się wydawało...
W stanie podgorączkowej trzęsionki uwieczniałam na zdjęciu każdy kiełek, każdy pączek...
Wreszcie wychodzą z ziemi moje, moje własne ...
Widoczne są pierwsze zarysy rabat.
Coś się dzieje w przedogródku...
Tutaj do odziedziczonych iglaków i starych rododendronów dosadziłam świerczki odm. pendula i inversa, sosnę odm. wintergold i różne drobiazgi. Niektóre przetrwały do dziś. Ponieważ psy ulubiły sobie zakopywanie smaczków w tej własnie rabacie, istotnym jej elementem wkrótce stały się berberysy. Ale to wkrótce. Na razie jest łyso.
Idąc wokół domu dochodzimy do podjazdu do garażu ze stertą kamulców granitowych oraz szpalerem świerków u sąsiada. Jak sąsiad zauważył, że zaczynam zagospodarowywać to miejsce, przyciął im dolne gałęzie, żeby mi nie przeszkadzały (!). Czyli mam teraz odsłonięty siatkowaty płotek...
Ale na początku było tak:
Żeby nie było wątpliwości, na podjeździe do garażu, psy zaczęły kopać dołki, zakopywać moje buty albo kanapki panów robiących remont...
Kostka pojawiła się rok później. Starałam się tak ją zaplanować, żeby nie pokryć całej, dość długiej ścieżki...
Wreszcie garaż (kiedyś psiarnia) z pierwszymi nasadzeniami perspektywą ściany sąsiada, która natychmiast obsadziłam winobluszczem. Niestety trójklapowy przemarzł pierwszej zimy, ale pięcioklapowy dorósł błyskawicznie aż do dachu.
Pień, który widac, to pień jednej z moich dwóch sosen. Niestety rabata pod sosną jest dość sucha i stosunkowo zacieniona. Ale posadzenie tutaj zimozielonych było dobrym pomysłem. Na zdjęciu nawet je już widać!
Mieszanym pasmem porażek i sukcesów dochodzimy do drugiej strony domu, gdzie był sad... Ale to w następnym poście...
Pierwsza wiosna w naszym ogrodzie, to wiosna roku 2007. W marcu ogród wygląda znacznie lepiej. Tak mi się wydawało...
W stanie podgorączkowej trzęsionki uwieczniałam na zdjęciu każdy kiełek, każdy pączek...
Wreszcie wychodzą z ziemi moje, moje własne ...

Widoczne są pierwsze zarysy rabat.
Coś się dzieje w przedogródku...

Tutaj do odziedziczonych iglaków i starych rododendronów dosadziłam świerczki odm. pendula i inversa, sosnę odm. wintergold i różne drobiazgi. Niektóre przetrwały do dziś. Ponieważ psy ulubiły sobie zakopywanie smaczków w tej własnie rabacie, istotnym jej elementem wkrótce stały się berberysy. Ale to wkrótce. Na razie jest łyso.
Idąc wokół domu dochodzimy do podjazdu do garażu ze stertą kamulców granitowych oraz szpalerem świerków u sąsiada. Jak sąsiad zauważył, że zaczynam zagospodarowywać to miejsce, przyciął im dolne gałęzie, żeby mi nie przeszkadzały (!). Czyli mam teraz odsłonięty siatkowaty płotek...
Ale na początku było tak:

Żeby nie było wątpliwości, na podjeździe do garażu, psy zaczęły kopać dołki, zakopywać moje buty albo kanapki panów robiących remont...
Kostka pojawiła się rok później. Starałam się tak ją zaplanować, żeby nie pokryć całej, dość długiej ścieżki...
Wreszcie garaż (kiedyś psiarnia) z pierwszymi nasadzeniami perspektywą ściany sąsiada, która natychmiast obsadziłam winobluszczem. Niestety trójklapowy przemarzł pierwszej zimy, ale pięcioklapowy dorósł błyskawicznie aż do dachu.

Pień, który widac, to pień jednej z moich dwóch sosen. Niestety rabata pod sosną jest dość sucha i stosunkowo zacieniona. Ale posadzenie tutaj zimozielonych było dobrym pomysłem. Na zdjęciu nawet je już widać!
Mieszanym pasmem porażek i sukcesów dochodzimy do drugiej strony domu, gdzie był sad... Ale to w następnym poście...
____________________
Moja wizytówka ** Barwy ogrodu Magdy *** Storczyki w Singapurze *** Bali ogród tropikalny
Moja wizytówka ** Barwy ogrodu Magdy *** Storczyki w Singapurze *** Bali ogród tropikalny