......a potem ....zaczęły wypiętrzać się burzowe chmury....niebio stanęło jakby w ogniu, właściwie nie było słychać piorunów. Słychać było tylko groźne pomrukiwania żywiołu.Zrobiłam trzęsącymi się rękami kilka fotek......i zasunęłam rolety w oknach.....
Powiewy wiatru przyginały i łamały przydrożne drzewa, zmierzwiły czekającą na zbiór pszenicę.
Spadło 38 l wody na m kw. Po chwili zgasło światło i trwało to wszystko około godziny. Dom bez prądu z zasuniętymi roletami, przez 24 godziny jest przygnębiający, ale jak się okazało bezpieczny
W efekcie tej nawałnicy nic nam się nie stało. Kwiaty trochę przyklapnięte.....ale to przecież nic w porównaniu z tym co stało się w Borach Tucholskich.....
Życzę wszystkim spokojnej pogody i spokojnej nocy.
Na posty odpowiem jutro.