Jolu, ja wtedy utknęłam w zatorze na 4 doby pomiędzy Rykami a Garwolinem. Zmarło tam wówczas 3 osoby. Wracałyśmy ze studenckiego obozu dziennikarskiego do Lublina. To zdjęcie.... obudzilaś tamte wspomnienia. Takie tunele po 4 dniach wygrzebywały jakieś wojskowe pojazdy gąsienicowe. My miałyßmy więcej szczęścia chociaż nie obyło się problemów i późniejszych chorób. Pamietam, ze temp. była -26 stopni, zawieje niesamowite, a my bez jedzenia i wody brrrr. Dawno o tym nie myślałam ale to zdjęcie....
Ja tez przedzierałam się do domu kilka godzin. A mój przyszły eM wracał z Nowego Sącza pociągiem i pociąg utknął 20 km od stacji docelowej. Stali tam w polu dwa dni. Jeden z pasażerów wiózł ze Śląska kiełbasę i wódkę na własne wesele. Rozprzedał wszystko. Ludzie z okolicznych domów saniami przywieźli kanapki ze smalcem, kawę zbożową, kobiety ze wsi ugotowały dwa kotły rosołu.
My po półtorej doby siedzenia w nieogrzewanym autobusie przedarłyśmy się jakieś 10 km i dotarłyśmy do jakichs zabudowań ledwie żywe i tam pomogli nam ludzie. Do dzisiaj pamiętam smak chleba popijanego kompotem bo to szybko dostałyśmy od gospodyni. Dopiero po 2 dniach zaczęli docierać okoliczni mieszkańcy do ludzi w samochodach. Nikt nie wiedział o zatorze bo jak sie później okazało w odległościach 15 kilometrów z jednej i z drugiej strony tez były zatory. Nasz był w miejscu gdzie była otwarta przestrzeń i żadnej wsi dookoła.
Skąd Ty masz takie zdjęcia
Miejmy nadzieję, że takie zimowe klimaty już nam nie grożą. Chociaż u mnie dzisiaj pogoda pod psem, a orkan tak na dobą sprawę przyjdzie do nas w nocy, to nie chciałabym się przebijać przez śnieżne tunele.
Pamiętam tego Sylwestra 1978/79 - opisałam u Ani W kamiennym kręgu swoje wspomnienia z tego dnia. My tu w mieście nie odczuwaliśmy tego tak bardzo ale ci którzy dojeżdżali spoza miasta to już gorzej. Poza tym byłam wtedy licealistka to i życie bardziej beztroskie wiodłam....pamiętam że potem była ogłoszona klęska żywiołowa i mieliśmy tydzień dodatkowego wolnego od szkoły
Ale takie zaspy na chodnikach w mieście też pamiętam bo śnieg był tylko odsuwany na boki a nie wywożony - to pamiętam. Ludziom tylko czubki głów zza wielkich kup śniegu było widać jak przemykali po ulicach - aut było mniej więc pieszych wędrówek w tych śniegach było więcej.
no własnie zima stulecia,wtedy ludzie mieli problemy
a teraz spadnie 15 cm i miasta zaskoczeni nie radzą sobie tak jakby pierwszy raz spadł snieg.
Dziś chyba z 5 razy odsniezałam alejkę by było jak chodzić i wcale nie marudziłam ,wręcz przeciwnie
Tak też się złozyło ze Krasnalkom dosłownie dzis opowiadałam historię z tamtych lat