my też coś nie możemy się przekonać...szczególnie, że tyle bliskich osób znów na myśl przychodzi w tym okresie...wiem, ze powinno się zawsze pamiętać ale tempo życia jest takie szaleńcze...
nie dam rady sobie chyba tej dyni na głowę włożyć...
konsekwentnie...spokojnego i pełnego zadumy Dnia Wilcza życzy
wczoraj w radiowej Trójce mówili, ile to MILIARDÓW dolarów Ameryka wyda na Hellowen...
całe domy stroją w pajęczyny, całe rodziny przebierają się za nieboszczyków, bale, imprezy całych miast...
...za "skromne" miliardy dolarów...
ja tam wolę te nasze lekko bardziej "zacofane"podejście to cywilizacji
mi tam jest dobrze i bez pajęczyny na domu - no chyba że nasze wiejskie pajączki coś "uknują"
Tak, zrobił się z tego pomysł na biznes. Jak z wielu innych aspektów naszego życia (i śmierci). Taki jest kapitalizm.
Sięgam pamięcią wstecz... I co widzę? Dziewczynki i chłopca z otwartymi szeroko oczami wsłuchanych w opowieść babci-cioci starowinki. To ja, siostra i cioteczne rodzeństwo. Fasynowały nas te historie, a potem był czas na wzajemne straszenie i wzajemne opowieści, bieganinę, gonitwy, chowanki, śmiech, pisk, udawanie duchów i zabawę do późna w nocy, dzień przed "Grobami".. A jak coś puknęło w szybkę, albo wiatr głośniej zawył! Ależ było strachu!
Teraz już tak nie dokazuję, ale z uśmiechem patrzę, jak moja mała córeczka i jej siostra cioteczna biegną wzdłuż alei cmentarnej wieczorem i z nieskrywanym zachwytem piszczą nad kolorowymi zniczami, śpiewając jakaś absurdalną piosenkę o zniczach i lampionach. Może inni są zgorszeni, ja nie. Nie jest to dla mnie brak szacunku dla zmarłych. Ci, pochowani, myślę sobie, że uśmiechają się pod nosem równie serecznie jak ja. Wręcz jest im przyjemniej, niż w sytuacji, gdy ktoś przychodzi odbębnić wizytę przy ich grobie.
Nie bulwersują mnie imprezy halloweenowe i przebieranki. Straszenie się i śmiech. Świecące dynie i maratony filmów grozy. Myślę, że wszystko, co nas zbliża do siebie i pozwala wspólnie spędzać czas, przezywać go na swój sposób, jest w porządku.
Myślę, że dzieci inaczej patrzą na te święta. Nie uważam tego za złe czy niewłaściwe. Nie każmy dzieciom siedzieć przy lampce i patrzeć się w jej płomień ze smętną miną. To nieporozumienie. Każdy wiek ma swoje prawa. jeśli ktoś chce, znajdzie czas, miejsce na zadumę i wspomnienie. Wiem to z autopsji.
A dodatkowo myślę też, że różnice w przeżywaniu tych świąt między krajami nazwę to "Zachodnimi", a naszym wynikają z różnic kulturowych oraz z generalnego podejścia do otaczającego nas świata. My jesteśmy znani z naszej "smętności", umartwiania się, narzekania i dołowania się nawet na co dzień. A dla nich kazdy dzień jest happy, nawet ten i życzą sobie: "Happy Halloween!"
żebyśmy się dobrze zrozumiały...
to światełko i moją zadumę dedykowałam mojemu tacie ,który odszedł od nas kilka lat temu
bardzo za im tęsknię i to tyle na ten temat
cieszę się ,że jest taki dzień, w którym wszyscy tak na chwilę się zatrzymujemy i dedykujemy czas swoim najbliższym... ja, swojemu tacie..
nie widzę w tym smętności, umartwiania się czy dołowania, ale szacunek dla tych którzy byli dla nas ważni, których kochaliśmy...
jestem niestety kobieta kapitalizmu..wbitą w garnitur i szpilki, od 15 lat podróżująca na co dzień po całej Europie i mającą styczność z całym tym "szczęśliwym, często plastikowym i udawanym światem"...
nie przekonasz mnie, że to coś lepszego...
oni wydają kolejne miliardy na psychologów... bo wielu z nich dawno się już w tym swoim szczęściu pogubiiło..często nie wiedząc co to jest prawdziwe szczęście !!!
nie czuje się osoba z innej kultury, innej, "wschodniej" jak piszesz
od zawsze uważam, że żeby ktoś Cię szanował, to Ty musisz też mieć swoje zasady, wartości i być wierną kulturze w której się wychowałaś - kto Ci powiedział, że jesteśmy gorsi ?
ja nie jestem tego przykładem
jestem dumna, że pochodzę z Polski i na każdym kroku to podkreślam
nigdy nie krzyknę "Happy Halloween: bo nie potrafię się cieszyć ze śmierci moich najbliższych, zrobić z tego powodu festyn dla znajomych, mamy ku temu dziesiątki innych okazji..
mój dom jest pełen "nowoczesnych" nastolatków, dodatkowo prowadzimy dom otwarty, w którym co weekend są znajomi i przyjaciele... zawsze bawimy się i wesoło spędzamy czas..ale ....
1 listopada i czas wokół tej daty traktuję inaczej - jest to dla mnie czas zadumy i wspomnienia - nie "happy"