Jako właścicielka dużych rabat bylinowych wrzucam swoje trzy grosze.
Dojrzała, obsadzona i rozrośnięta rabata bylinowa wymaga dużej pracy wiosną, trzeba wyciąć, przyciąć i oczyścić ją po zimie, potem jak byliny jeszcze nie zdążą wyrosnąć, zdążą wyrosnąć chwasty, więc znowu trzeba ją opielić. Ale od połowy maja jest już dobrze - pojawiają się pojedyncze chwasty, które przecisną się przez masę roślinną. No i trzeba obrywać to co przekwitło i zbrzydło, ale to się robi na spacerze

.
Dojście to tego stanu trwa kilka lat - to właśnie czas na rozrośnięcie roślin, chyba że ma się gotowy projekt i dużo kasy na zakupy. Do czasu właściwego zarośnięcia - jak kończy się plewienie, już zarasta na początku

.
Moim zdaniem najtrudniejsza jest koncepcja - posadzenie tak, żeby ciągle coś kwitło i nie zasłaniało jedno drugiego. Zwłaszcza z tym ostatnim są niespodzianki, bo coś co miało mieć max. 50 cm wyrasta na ponad metr i zasłania resztę. Np. w tym roku ostrogowce stały się po łagodniej zimie gigantami z grubymi łodygami, ale na szczęście mają lekki pokrój.
Moją pierwszą okrągłą "angielkę" robiłam w trzech etapach i spontanicznie, sadziłam jeden, dwa egzemplarze, czekając aż się rozrosną i dadzą podzielić, ciągle tam zmieniam, dosadzam, przesadzam

. Ale jestem coraz bliżej.
Poza tym na rabatach bylinowych mile widziane są niewysokie krzewy i krzewinki, zioła. W końcu róże nie są bylinami

.
Noje następne rabaty bylinowe już są z koncepcją od początku - frotowa, między domami, pod domami, z ławką, jekylowa - ta którą mi zalało, żółta-ognista i przez to pracy jest mniej.
Teraz układam sobie rabatę na skarpie, przy schodach już obsadzoną przywrotnikiem i bodziszkami, są już trawy, duża plama rdestu pokrewanego, będą bergenie, tojeść orszelinowa, jeżówki w drodze eksperymentu.
Nie widziałam Twojego ogrodu "na żywo", więc radzenie na podstawie zdjęć jest trudne, ale nie zgadzam się z krytyką co do linii prostych, ja tam wolę jak jest mniej tych zatoczek niż więcej, wolę łagodne, długie łuki.
A tu masz jeden z oryginałów