Ja mogę lubić śnieg, jak nie muszę nigdzie jechać samochodem. Rzeczywistość jest taka, że dojeżdżam 20km do pracy, więc śnieg jest złem koniecznym dla mnie. Pamiętam z dzieciństwa, że lubiłam jak pada śnieg, upatrzyć sobie (zza okna oczywiście) jeden płatek i obserwować jak leci w dół, potem kolejny i kolejny... Śnieg był kiedyś zapowiedzią czegoś miłego, wnosił baśniowy klimat. Potem cżłowiek dorósł i śnieg stał się tylko zawalidrogą, a po zeszłorocznej akcji, kiedy wyniosło mnie na drugi pas (na szczęście nic nie jechało), śnieg powoduje u mnie tylko nerwówkę.
PS. Danusiu, gratulacje, widziałam na fejsie - dzieje się, dzieje! Ale to i tak jeszcze laury niedekwatne do Twoich zasług i dokonań.