Jak przyjechaliśmy od Was jeszcze ich nie było...i Rysiu od razu powiedział, że coś się stało.
Szukali weterynarza, który by go od razu wypuścił, chcieli go do poniedziałku w lecznicy zostawić. W Bielsku go szyli.
Do Zabrza przyjechaliśmy późno, już było po, uprzątnięte praktycznie wszystko po tej nawałnicy. Tylko drzewo w przedszkolu obok jeszcze leży złamane na placu zabaw. Dobrze, że to niedziela była...
Wielkie rośliny Małgosia wyszperała, to dużo pić chciały
Zaraz będą, dużo nacykałam...Alchymist!!!
Figuś już dobrze dzisiaj, o tyle dobrze, że nie musi w kołnierzu chodzić, wie, że mu nie wolno do tej łapy się zbliżać. W środę do kontroli na zmianę opatrunku, antybiotyki bierze.
Rysiu śpi, to całus potem. A ponieważ Figo razem z pańciem, drapanko też później
Trochę strachu było. Teraz wygląda na to, że już dobrze. Grzesiu mówił, że nawet nie pisnął. Znowu się będzie pies trząsł u weterynarza Boi się bardzo, chociaż grzeczny jest. Gdyby to się przy nas stało, nie pozwoliłabym na narkozę, wystarczył by zastrzyk znieczulający i obecność jednego z nas. Bez problemu by zaszyli.