Haniu ja ostatnio bazylię przepikowałam bo kolezanka nie wiedziala jak to zrobić więc z nudów jej nagrałam filmik :0) Moja rzodkiewka zasilana i wykiełkowana wg twojej rady teraz stoi ma baczność w doniczce. Resztę ku dezaprobacie córki zjadłam jako kiełki :0)
Dzisiaj przesadzałam hortensję bukietową. Posadziłam ją w ubiegłym roku i teraz naprawdę powinna byc już co najmniej tak duża jak u Irenki Milki. Cos mi nie pasowało. Tej donicy zapomniałam podlać nicieniami. Niestety nie pomyliłam się. Korzeń mniejszy niż przy zakupie rok temu, a w donicy znalazłam pierwszy raz gotowe do wyjścia na zewnątrz dorosłe osobniki. :0(
Z roślinami w donicach tak bywa. A jeszcze na balkonie gdzie czasem nadmiernie dogrzewa. Dobre przeczucie miałaś co do nicieni. Teraz już tylko dobrze musi być.
Niechcący wylądowałam w ogrodzie i wszystkie prace porządkowe zrobiłam tam. Dynie siedzą w donicach i czekają na moją kolejną bytność.
Jestem zadowolona, bo się nie spodziewałam wyjazdu. Z rana padało, i nagle hasło: Odjazd. Ja na to jak na lato. Miłego tygodnia, Kasiu.
Masz na myśli opuchlaki? Ja oglądam wszystkie liście róż i hortensji. Na razie jest bez dramatu, tylko jedna róża od strony sąsiadów ma pogryzione pojedyńcze liście, podlałam wszystkie zagrożone rośliny wrotyczem.
Tak Asiu opuchlaki byłam przekonana że one jak chrabąszcz majowy wychchodzą dopiero po 3 latach. Mam je jeszcze w skrzynkach z bratkami. Zostawiłam ziemię z ubiegłego roku, bo bratki miały być tylko na chwilkę. Tak mi sie spodobały ze nie chce ich wymieniac na pelargonie. W dodatku ladnie odbiły. Ale niedługo zbliża się czas składania jak i wychodzenia dorosłych owadów. Nie wiem co robić już mi sie nie chce zmieniać ziemi w skrzynkach. Pewnie też nazbierało wrotyczu, a jesienią znowu kupię larvanem. Teraz przelewamy doniczki. Opuchlaki podobno nie lubią wilgoci. Tylko u mnie nie ma ptaków które by je wydziobały z ziemi ...
No i git :0) u nas we Wrocławiu czuć jakies takie rozprężenie. W parkach ludzie siedzą bez maseczek. Dużo ludzi jest na zewnątrz. Wydaje mi się, że pierwsza fala strachu minęła i ludzie są już niecierpliwie tym stanem zawieszenia. Niby są zakażenia ale nikt wkoło nie choruje.
Fajnie że udało się wyrwać na działkę, człowiek jakos lepiej sie czuje jak ma oko na wszystko i do tego spełni obowiązek :0) Czuje sie wtedy że życie ma jakis sens:0)
Dynię ma zawsze mój tato- u nas dużo się je pestek prażonych w zimie. Taki zwyczaj przywieziony z kresów wschodnich. W tym roku nie wiem czy sobie pojem :0)