Napracowałaś się nieźle. Pogoda dzisiaj faktycznie była przyjazna. Ja umyłam ganek wejściowy więc też mogę dzień zaliczyć do udanych ogrodowo. Jutro może trochę kompostu rozsypię pod róże..
Brrr, larwy palcyma, ale zasłuzyły na takie traktowanie
Prace ogrodowe w listopadzie to taki końcoworoczny rzut na taśmę Ja wczoraj pracowałam 6 godzin Szkoda, że dzisiaj musialam pojechać do pracy zamiast pójść do ogrodu
Pierwszy raz robiłam sadzonki. Patyczki pobierałam latem jak ścinałam pędy po pierwszym kwitnieniu. Po prostu ścięłam trochę dłuższe, obcięłam przekwitnięte kwiaty, zostało ok + - 20 cm sadzonka. Końcówkę zamoczyłam w ukorzeniaczu i wetknęłam w cieniu,w pobliżu rośliny matecznej żeby wiedzieć z jakiej są róży. Listki też ograniczyłam, ale trochę zostawiłam. To wszystko, część się nie przyjęła ale część wygląda na żywe. Dopiero wiosną okaże się czy przetrwają.
Cechy rośliny matecznej powinny mieć, ale cech podkładki na której jest szczepiona mateczna nie będą miały. Czyli mogą być np bardziej chorowite. Dlatego ja nigdy nie bawiłam się w sadzonkowanie róż. Uważam,że te rośliny należy kupować szczepione .
Natomiast dla Beatki pobawiłam się, jak jej nie będą dobrze rosły to najwyżej wywali, nic to nie kosztowało
A tu załączam opis sadzonkowania róż z mojej książki, z której 20 lat temu uczyłam się o różach i jak je pielęgnować
Taki wysoki Leonardo Ci rośnie? Posadziłam dwa czerwone w tym roku, książkowo ma mieć do 100 cm Liczę na trochę więcej Podmieniałam róże, które nie zadowalały mnie swoją odpornością na choroby.
Zawsze obrywam liście różom, nie ma to wpływu na ich zimowanie, nie musisz się martwić Mireczko. A ogranicza to zimowanie zarodników grzybów, różom wychodzi to na dobre.
Ten różowy Leonardo tak pięknie wyrósł, natomiast mam też czerwonego i on rośnie mniejszy. Ty masz czerwone dwa a ja się zastanawiam czy mojego nie wywalić, jakoś mi ten kolor nie gra. Ale jeszcze myślę. Może w tym roku lepiej wyrośnie, bo dwa lata temu go przesadzałam i marnie to przeżył.
Właśnie ja też zastanawiam się nad kilkoma chorowitkami A które wywalasz ? Jestem tego bardzo ciekawa
Liści kiedyś nie obrywałam,robię to od paru lat, ale w tym roku mimo tego i pryskania zapobiegawczego czarna plamistość panoszyła się pod koniec sezonu, mączniak zresztą też. W tym roku nawoziłam tylko raz a na jesień nawiozłam siarczanem potasu. Może lepiej przezimują. Pamiętam że też tak planowałaś.
Tylko czerwone tam mogłam posadzić, albo białe. Wywaliłam My Girl Tantau...co roku miała taką plamistość, że wszystkie liście gubiła. Poza tym kwiat piękny, tyle, że nie odporny na deszcze...musiałabym nad nim parasol rozkładać. Druga, którą wywaliłam to Acapella...piękne kwiaty, pachnące, ale też mi chorowała. Te dwie róże mam pod Alchymistem, a on ostatnio też mi bardzo plamistość łapie i jeżeli okaże się, że to on jest przyczyną chorób pod nim rosnących róż...wywalę na zbitą twarz...mimo jego piękna. Właśnie Leonardo mają mnie o tym przekonać, bo naczytałam się o ich odporności na choroby.
Wiosną nawożę róże pierwszy raz, najczęściej Azofoską. Potem na przełomie maja-czerwca dostają gnojówkę z pokrzyw. I to wszystko.
A ja teraz spróbowałam zostawić w wazonie imieninowe, obcięłam tylko kwiaty, listki wprawdzie zaschły , ale przy oczkach coś zaczyna się dziać.....ciekawe czy się uda