Wczoraj jak chyba u wszystkich była iście wiosenna pogoda, można było chodzić w bluzie bez opatulania się za bardzo, no i oczywiście popracować.
Ja zbyt twórczo nie działałam ale za to ogarnęliśmy wreszcie kompostownik, który do tej pory był wielką hałdą, jak zwałki śmieciowe

a teraz jest obudowany paletami, dwa oddzielne boksy, jeden na świeżo rzucane odpadki a drugi z już przekompostowaną ziemią. Ta się cieszę bo wreszcie porządek jest.
Zdjęcia nie mam, ale cyknę któregoś dnia. Zwieńczeniem pięknej soboty było ognisko najpierw ze wszystkiego co cięte i się nawarstwiło a potem gałęzie jabłonkowe i kiełbaski też były grane. Wspaniały dzień, bez myślenia o wszystkim co złe i o całej trudnej sytuacji.
A dziś leniwa niedziela bo zimna niestety. Znowu mrozy zapowiadają. eeech
W poidełku ruch... z okna robiłam i tak sobie widać...