Witam serdecznie wszystkich zaglądających i radzących

Te dwie rabaty przy wejściu do domu mają być oczywiście spójne gatunkowo i kolorystycznie!
Gdy wsiąknęłam w Ogrodowisko, to zabrałam się na rozgrzewkę za tą malutką z prawej strony:
- wyrwałam fatalny mini trawnik własnoręcznie posiany, a następnie zniszczony przez suszę i Chagalla (mojego psa) w ubiegłym roku,
- kupiłam i posadziłam pierwszą hortensję bukietową Limelight (moja nowa miłość, tylko nie wiem, czy one dadzą radę w takim słońcu - ta na razie daje),
- kupiłam i wysypałam korę (śmiać mi się chce, bo obsypać korą jedną roślinę, gdy się chce posadzić jeszcze kilka to chyba głupota, ale ja tak bardzo chciałam, żeby to już schludnie wyglądało, ale pomyślałam również, że kora zapobiegnie nagrzewaniu się ziemi i nadmiernemu parowaniu, a więc może ocali świeżo posadzoną hortensję),
- wymyśliłam, co tam jeszcze chcę posadzić (ale to nie teraz, bo żar się leje z nieba).
Druga, większa "rabata" z lewej strony to na razie nie jest rabata, tylko takie własnoręcznie przekopane i odchwaszczone miejsce (wymiary 5m x 5m), coś jakby poletko doświadczalne + przechowalnik (wczoraj wycięłam przy nim w ugorze mój pierwszy "kancik"

).
Jedyną rośliną jaka tam rośnie na stałe od zeszłego roku jest magnolia (marzenie z dzieciństwa), którą posadziłam na wprost okna kuchni, żeby ją często widzieć. Ona mnie chyba też lubi, bo kwitła tuż po posadzeniu, a w tym roku kwitła wiosną i kwitnie powtórnie teraz. Niestety słońce pali jej kwiaty. Pozostałe w porządku chronologicznym to:
- trzy odmiany trzmielin (samodzielnie ukorzenione z sadzonek - darów; bardzo je lubię, świetnie się ukorzeniają i rozrastają),
- jałowiec płożący (też z darów - rośnie super, więc miałam taki pomysł, żeby cały nasz ugór przed domem obsadzić jałowcami, sosnami i brzozami, czyli tym, co za płotem i najlepiej rośnie),
- dwa cyprysiki lawsona (gdy zobaczyliśmy je w tragicznym stanie w pewnym markecie budowlanym, to postanowiliśmy uratować im życie i tak trafiły do przechowalnika),
- druga moja hortensja bukietowa Limelight (jakaś inna niż pierwsza i mniej odporna na słońce, które mocno spaliło jej kwiaty i liście),
- dwie lawendy (zeszłoroczna nie przetrwała, ale ja się nie poddaję i eksperymentuję dalej - marzy mi się szpaler lawendy, róż i traw na tej wąskiej "rabatce" przy płocie od strony lasu).
Ale ja mam tendencję do rozpisywania się. Teraz zdjęcia:
1. Poletko doświadczalne.
2. Chagall - pomocnik ogrodnika.

3. Zbliżenie na powtórnie kwitnącego "Dżordża".
Pozdrawiam