We Wrocławiu to była najmroźniejsza zima odkąd mieszkam w tym mieście czyli od 2001. Do 15 stycznia było cały czas wiosennie, padał deszcz, zero śniegu wyłaziły mi wszystkie cebulowe. . Pojechaliśmy na narty gdy wróciliśmy 21 stycznia był juz straszny mróz, bez śniegu. Tak zimna ze trafiłam na ogrodowisko

Mrozy we Wrocławiu w nocy -25-28 bez śniegu utrzymywały się ponad dwa tygodnie. W dzień temperatura praktycznie nie była wyższa niż -10. To była masakra pogodowa. Część roślin mi wymarzł (wiekszość roślin sadziłam jesienią 2011) , niewiele okrywałam Wymarzły mi wtedy laurowiśnie i kaliny dawidia. Rh przeźyły , wszystkie drzewka również. Nawet lawendy sobie wtedy swietnie poradziły, trochę bukszpanów mi wypadło ale raczej nie.z powodu mrozów. Aha budleje mi tez wymarzły i róże , które nie okopczykowałam zaraz po posadzeniu. Ale to były marketowe róże, być może ich jakość była marna. Kilka rozplenic little boy sie nie obudziło. Musze poczytać mój pierwszy wątek bede wiedziała co wypadło
Najwiekszy problem u mnie polegał na tym ze to był długotrwały intensywny mróz, słoneczny i bez pokrywy śnieżnej.
Aktualne minus 18-20 w Warszawie to pikuś. Problemem sa własnie mrozy powyżej 23-25 stopni bo zwykle to jest granica mrozoodporności większości roślin.