Sąsiedzi to temat rzeka. Ja na szczęście nie narzekam, bo u nas znaczne odległości, ale podobne problemy z drzewami sąsiadów miała szwagierka. Prosiła kilka lat - bezskutecznie. Sprzątała liście brzozy z tarasu i pogniłe jabłka z podjazdu/samochodu, raz nawet sama przycięła im jabłoń...
W końcu szwagier uciął sobie męską rozmowę z sąsiadem i zapytał wprost, czy są przygotowani finansowo na okoliczność, że ich drzewa uszkodzą im dach podczas wichury lub czy mają jakieś dodatkowe ubezpieczenie wykupione

?
W ciągu dwóch miesięcy drzewa zostały wycięte zupełnie. Tak, że do niektórych to tylko aspekt finansowy przemawia