Deszcz pada co chwilę, co pójdę do ogrodu, zaraz muszę uciekać. Ale

nie ma tego złego, coby na dobre nie wyszło.
Narzekałam, że wystawili nas do wiatru wynajęci Panowie i musimy robić sami. Ponieważ trochę nam się z tym równaniem i przesypywaniem ziemi zeszło, bo sił tyle i umiejętności nie mamy, do tego deszcz ciągle padał, okazało się, że wyszło to na dobre. Ziemia zaczęła osiadać dosyć nierówno.
Gdybyśmy się pospieszyli te dołki i górki byłyby w trawniku.

A tak, powoli osiada dzięki deszczom i naszej powolnej pracy. Cóż, jak mówi przysłowie, spiesz się powoli

. Nawet mój eM jest zadowolony.
Skoro deszczyk nie daje popracować rączkami, może trochę zdjęć?