Alu, Basiu, Izabell! Kwitnąca forsycja w zimie, to u mnie standard. niej już mnie nie rajcuje, bo przybywają inne kwiatki, ale ta musi być pierwsza. To jak namiastka słońca, którego u mnie na lekarstwo o tej porze. Na przykład dzisiaj, błysnęło, wyszłam z psem, zdążyłam się rozebrać z butów, śnieg sypnął, chmurami zawlekło.
Taki bukiet na stole, to stawia mnie do pionu. Czas patrzeć za nasionami, czas ziemię szykować na wysiewy, kuwety przejrzeć, może co trzeba z ogrodu do domu przywlec. Nie ma czasu na rozpamiętywanie, co było, a nie jest. Pewnie, historia jest ważna, ale życie bieżące jest ważniejsze. Unikamy stresu, bo porównując stan dzisiejszy z historią życia, i snując myśli co by było, gdybym inną decyzję podjęła kiedyś, do niczego nie prowadzi. Tylko do stresu. Cieszmy się, że mrugamy i w miarę dobrze się mamy.
Pogoda ducha to jest to! Na przekór covidom, hiszpankom i innym trądoospom. Stres to dopiero jest zaraza. Z mózgu człowiekowi robi czarną dziurę, a z mięśni galaretę zamiast nóg.
Trzymajcie się!