To ja dziękuję, zwłaszcza że nie uciekłyście z krzykiem ze strachu przed wariatami i obcymi, którzy namieszali mi w ogrodzie
Jolu nie dziękuję bardzo za ułudkę. Jedno marzenie ogrodowe do przodu

Ja po obiedzie trochę odsapnęłam po sadzeniu borówek w największym deszczu i pojechałam po dary od Izy.
Wracałam tak:

kocem musiałam przykryć gałązki, bo mi w kark właziły dobrze, że miałam

Dostałam derenie elegantissima, midwinter fire, hakonki, SS i kobylastą funkię. Iza nie dziękuję bardzo

Dziś rano myślałam, że nici z moich planów sadzeniowych, bo wczoraj zapomniałam podjechać do ogrodniczego po kwaśną próchnicę dla borówek. Jakaś miła niespodzianka była, kiedy okazało się, że nasze lokalne centra ogrodnicze świętują dzisiejsze święto pracując. Próchnica nabyta, zaczynam sadzić, deszcz się wzmógł. Oczywiście nie umiem się doliczyć stanu posiadania doniczek, więc kupiłam za mało o 2 worki. Ale udało się ogarnąć temat. Borówki posadzone po uprzednim solidnym otrzepaniu korzeni z torfu. Ja przeniknięta do suchej nitki... Kurtka zimowa na wylot, bluza, koszulki, wszystko... Brrrr.

Potem miałam super gości, dzięki jednej gości pozbyłam się szczęśliwie następnej partii buksów. Dzięki drugiej mam cudniastą białą ułudkę. Na którą polowałam od paru sezonów.

No i na koniec wyprawa po łupy. O czym było wyżej.

Ogrodowy dzień bardzo był, mimo bardzo niesprzyjającej pogody. Ale co tam, podlewa, a to najważniejsze.

Przyjemne świętowanie święta pracy
U mnie sklep ogrodniczy też dzisiaj był otwarty, ale nie zdążyłam dojechać przed zamknięciem, zabrakło mi kompostu...

Aż mi ciarki po plecach przeleciały, jak czytałam o tej mokrej kurtce u nas było nawet ciepło przez chwilę nawet pracowalam na krótkim rękawku, ale jutro ma podać

Czyli święto pracy spędzone na pracy... ogrodowej

Lucy, fajnie było się spotkać
Ogrom prac jaki sobie zaplanowałaś zamurował mnie od wejścia Ale plany bardzo klarowne i sensowne. Choć wykonanie raczej nie w jeden sezon
Ogród powiększył się i pojaśniał. Dzięki za roślinki.
Po całym dniu na dworze i w deszczu wróciłam tak przemarznięta że już nic nie robiłam poza próbami rozgrzania się. Ubrałam się za lekko, znów mnie przewidywane prognozy oszukały

Kiedyś będzie taki czas, że przyjadę i na własne oczy popodziwiam te zmiany

Wstałam 6.30. zjadłam śniadanie i wylazłam sadzić po 7 zaraz. O 9-tej wróciłam. Posadziłam derenie od Izy, dwa u cioci, ale jako tło dla mojej rabaty, a u siebie 3, ostatecznie posadziłam w trójkącie. Dałam im jeszcze po bokach funkię i od frontu hakonkę. Też od Izy.
Potem jeszcze przesadziłam kilka przywrotników, zawilce, dwie molinie i dwie tawuły Albifolia. Rosły w miejscu przyszłego trawnika. Teraz się podlewa miło rozpoczęta niedziela.

Gosiu, zaproszenie masz otwarte, zawsze

O Mamo! Fajne te dary!