Agatko, racja. Trzeba się skupić na "tu i teraz", przecież nie jest nam źle. Wczoraj u Teściów też mi tak powiedzieli - narzekam a nie mam na co, ich drugi syn bezrobotny i jakoś muszą z 2ką dzieci wiązać koniec z końcem...
Pracowałam 3 mce w UK po zdaniu egzaminów na studia, między liceum a pierwszym rokiem... sama prawda, nigdy do końca nie zrozumiesz tubylców, nie wiem ile musi minąć by śmiać się z tych samych żartów... Pomyślałam sobie jednak że już Młoda by miała lepiej, jej dzieci...
No ale zostajemy, chyba że coś się spieprzy. Moja firma pod francuską granicą, M - centrala w Bawarii. Jedno albo drugie musiałoby startować od zera... M byłoby łatwiej, ma konkretny zawód. Ale chyba mi się jednak nie chce.
Ewo, różyczki na pewno się przyjmą i za pół roku będą piękne
Posadziłam do doniczek ostatnie cebulowe, muszę je jeszcze gdzieś w grunt wcisnąć. Pozbierałam kretowiny z trawnika. Obcięłam przekwitłe kwiatostany różom (niby się tego już nie robi, by nie pobudzać do kwitnienia, ale mocno mnie wnerwiają takie suszki wiszące...). Zebrałam (prosto do żołądka

ostatnie maliny. Już bez smaku prawie. Jeszcze chwasty wypadałoby ogarnąć, tu i ówdzie wychodzą. i zima