Dzisiaj jestem wykończona. Od rana krew mnie zalewa
Rano okazało sie ze dzień matki w przedszkolu Młodej nie zaczyna się o 15.30, a juz o 14.20 - wiec przynajmniej 2h muszę urwać się z pracy:/ Przyjechałam do domu, rozgrzebałam 2 sprawy i o 8.30 padł internet. Okazało się ze to prąd! Planowe wyłączenie, do 16tej!! Hura! Wiec na 4h pojechałam do Teściów, popracować. Nie mogłam się podłączyć, bo ustawienia internetu inne... w końcu się udało, zdenerwowana głupotę walnęłam.... W dzikim pedzie zrobiłam najpilniejsze rzeczy i o 13tej musiałam jechać z powrotem. Pol dnia urlopu. Godzina w jedna stronę.
Jutro opieprze kogoś - pewnie bogu ducha winnego - w zakładzie energetycznym; napisze pismo i wybiorę się na wiejskie zebranie zbierać podpisy. Co to za wyłączenia planowe co miesiąc - dwa? Teściowie maja dom na wsi zabitej dechami i nigdy czegoś takiego tam nie było! Niech remontują o 4 rano, a nie miedzy 8 a 16ta! Sąsiadka - krawcowa kupiła sobie w końcu generator, nie wiem czy na tym się nie skończy... ech :/
Pada. idę cyknąć deszczowe fotki