W sobotę byłam w „szmaragdowym”…wypieliłam chwasty, wycięłam przekwitłe kwiaty host, skosiłam trawniczek, wyczyściłam krzaki róż z ususzonych kwiatów, wyeksmitowałam mozgę (mimo zadołowania wraz z doniczkami rozrosła się jak szalona i zaczęła pożerać wszystko dokoła), posadziłam nowe hosty i trawy, które od jakiegoś już czasu czekały na nowe miejscówki,
a potem starczyło mi jeszcze czasu i energii , żeby podlać cały ogródek. Zaraz jak skończyłam podlewać przyszła ogromna nawałnica deszczu i podlała wszystko jeszcze raz…hm…nadgorliwość to straszna przypadłość.
Aaaaa… jeszcze cyknęłam kilka fotek, niestety tylko telefonem, więc jakość nie powala…ale od bidy może być...
hosty nadal pięknie kwitną
kwitnie też róża FLAMMENTANZ
jednoroczne hortensje…
BOBO
VANILLE FRAISE
ANABELLE i PINK ANABELLE
magnolia SUSAN zrobiła mi niespodziankę i jeszcze raz zakwitła
i jeszcze mój tresowany wąż ogrodowy …tuż przed ulewą