Prognozy, jak to prognozy, wciąż ulegają zmianom. Te pogodowe raczej nie napawają optymizmem. Wygląda na to, że będzie gorzej niż prognozowano.
Po raz pierwszy, od kiedy zajmuję się uprawą warzyw, zastosowałam w warzywniku osłonki z włókniny. Gdyby nie ta przedwczesna wegetacja, pewnie byłyby zbędne. No cóż, nie chcę być mądra po szkodzie i nakryłam kwitnące truskawki, bób, groszek i inne nowalijki.
Nie wygląda to oszałamiająco pod względem estetycznym, ale jakoś zdzierżę ten widok przez tydzień. Noce bez ryzyka przymrozków mają się pojawić dopiero od przyszłego czwartku.
Najbardziej obawiam się o kwitnące truskawki i seler. Na szczęście mam wciąż w domu zapas rozsady tego drugiego.
Wyjątkowo ładnie kiełkują w tym roku nasionka bazylii. W zeszłych sezonach kupowałam jakieś markowe paczuszki i ze wschodami było kiepsko. Postanowiłam wrócić do starych przyzwyczajeń i kupiłam nasionka w markecie w kropki. I dobrze zrobiłam. Nie muszę się ratować kupowaniem gotowych sadzonek i dzielić w celu posadzenia do gruntu.
Pomidory rosną nad wyraz bezobsługowo. Nasionka zostały wysiane do skrzynek i wymagają jedynie podlewania i codziennego obracania skrzynek, co nie sprawia żadnego problemu. W skrzynkach rosną odmiany karłowe i wysokie, stąd różnice wzrostu sadzonek. Dwa razy były podlewane rozcieńczoną herbatką pokrzywowo-skrzypową.
Będą rosły w skrzynkach aż do momentu wsadzenia ich do gruntu.