Dzisiaj dzień wyjazdowy. Najpierw Skierniewickie Święto Kwiatów, Owoców i Warzyw. Pierwszy raz byliśmy i uczucia mieszane. Na pewno tłuuumy ludzi, wybór roślin... hm... chyba większy jest np w Rogowie. Ale ogólnie wrażenia pozytywne. Zakupy niewielkie- sadzonki świecznicy 'Black Negligee', Aktinidię i borówkę różową (ta część jadalna to oczywiście moi

).
No i najważniejsze- spotkanie z Kasią i Gosią, choć szkoda że tylko w przelocie.
W drodze powrotnej trzeba było wstąpić po korę, bo się skończyła. To wzięłam i na zapas, aż mój kombiak usiadł.
A na koniec okazało się że jesteśmy blisko Żelazowej woli, a od dawna chciałam zobaczyć park. Park super, zwiedzanie z muzyką Chopina w tle... coś wspaniałego.
I pojęłam, że mam mega problem. Bo najlepiej się czuję w takich parkowych ogrodach. Dla mnie mają to coś, mają duszę. Ale jednocześnie podobają mi się bylinowe nasadzenia i wszelkie kffiatki. I jak to pogodzić?
Park w Żelazowej woli- Proste nasadzenia, kwitnące krzewy, pnącza tworzące zielone dywany. Dodatki z cegły, kamienia, drewna wprowadzające klimat... Ot, ogród z duszą.