Wczoraj zerwałam trochę jabłek, bo wiatr je strąca i niepotrzebnie się kaleczą.
To smaczne Spartany. Szkoda tylko, że drobne. Z powodu suszy nie mogły bardziej wyrosnąć, poza tym - mimo przerywki - było ich dużo.
Zastanawiam się, jak wykorzystać spady? Pewnie mąż nastawi winko, bo musów, dżemów, kompotów i przecierów nie ma kto jeść. Tym bardziej, że świeże jabłka dostępne są cały rok.