Ale super równiutki teren! Gratuluję
Moja mama jest mi wdzięczna, jedynie dziwi się, że mi się tak chce z tym robić

Ona ogólnie lubi rośliny, ogrody, lubi wycieczki do ogrodów pokazowych, szkółek itp. Ale u nas w okolicy u wszystkich w ogrodach przydomowych od dziesiątek lat był przedziwny zwyczaj niewyznaczania rabat tylko sadzenia wszystkiego w trawę (po jednej sztuce rzecz jasna) a potem lawirowania między tym kosiarką... Ten quasi japoński, co jej zrobiłam, to pierwsza jakakolwiek rabata w jej życiu. Klon palmowy, który tam kupiła w zeszłym roku to też pierwsza tak ogromna inwestycja w ogród

- przecież prawie stówkę kosztował! (

) I jestem w szoku, że zgodziła się na cały ten projekt, zaakceptowała konieczność kupienia kostki granitowej na obrzeża, żwiru, kilku roślin, kory na rabatę obok... Nie są to takie koszty, jak niektórzy tu mają, wiadomo, ale jak na moją mamę to naprawdę jest ogromny przełom

Stwierdziła, że zrobimy tylko ten fragment, a resztę ogrodu zostawi już tak, jak jest. Ale chyba jej się spodobał efekt, bo z coraz większym zaciekawieniem odnosi się do mojego ostatniego przebąkiwania, że w przyszłym roku trzeba by się przedogródkiem zająć
Robiąc coś dla kogoś trzeba się wykazać też sprytem, bo narzuca Ci różne ograniczenia, z których musisz jakoś wybrnąć no i dobrze by było, żeby ten ktoś miał poczucie, że to jednak "jego" ogród. Ja np. n arazie nie kupiłam kostki na obrzeża rabaty korowej koło japończyka, bo podejrzewam, że za jakiś czas mama sama dojrzeje do decyzji, że trzeba by tam też taką kupić. Wtedy będzie mieć poczucie, że ona też coś dołożyła od siebie do tego fajnego efektu