Heloł!
Nie było mnie pół października. Najpierw długo wyczekana wycieczka do Włoch, później wyjazd na szkolenie i mamy dwudziesty dzień października. Zlecało jak nie wiem co.
Jak byłam na szkoleniu to przymroziło i po powrocie zastałam ścięte dalie, szkoda bo miały jeszcze dużo pąków.
W zeszłą sobotę z pomocą męża przesadziłam hortensje, wykopałam potężne kępy kosaćców, mam jeszcze dwie takie olbrzymie ale już im znalazłam nowy dom, teraz je tylko muszę wykopać. A jak je dostałam od teścia to były takie maleńkie kłącza, rozbrykały się u mnie.
Na ogród ostatnio zupełnie nie mam czasu i siły też nie, odkąd miałam problem z barkiem to teraz ten stan zapalny krąży po moim nie najlepszym już kręgosłupie i sprawia ból

A do posadzenia jeszcze cebulowe, i chociaż brakującą korę na rabatach bym chciała uzupełnić.
Przesadzanki, mam nadzieję, że było warto. Część patyków ze ściętych hortensji ukorzeniłam i liczę, że się przyjmą, posadziłam je pod garażem. W końcu posadziłam też kalinę. I chyba dwie sosny nie przetrwają kolejnego przesadzania, może i dobrze bo mnie wnerwiały, zamiast nich wolę cisy kolumnowe.
Koleżanki zza płota
Mało mam październikowych zdjęć
Paskuda wrrr
W planach na ten rok był jeszcze domek ogrodnika ale coś mi się wydaje, że się nie uda tego zrealizować.