Weekend! Znalazłam ciut czasu na przebieżkę po ogrodzie. Udało się też wygospodarować pół godzinki dla ogrodu. Wczorajsze wskazania termometru skłoniły mnie do zerwania wszystkich dyń, a dzisiaj posiekałam łodygi i liście i przekopałam grządkę podyniową. Sporo było masy zielonej. Niech się rozkłada.
Nabyłam też jesienny nawóz. Z jego rozsypaniem zaczekam na deszcz. Nawiozę cały ogród poza warzywnikiem plus zapłocie.
Mam ambitne plany wykancikowania rabat przed zimą. Może się uda. Pora na wykopanie marchewki, buraków i selerów. Ehhh... Mieć czas.
Przysiadłam wczesnym popołudniem na schodkach ganku.
Omiotłam wzrokiem w prawo. Na podokiennej zakotkowane ślicznie rozplenice.
Na zegarowej aż kipi.
Wzrok podążył w lewo. Bardzo ładnie kwitnie Bonica.
Z ganku przeniosłam się w kierunku skarpy.Tutaj też rządzi Bonica. Wciąż nie mam pomysłu na obsadzenie tej pergoli. Po zejściu pnących róż stoi sobie a muzom. Może za rok coś wymyślę.