Mam słabość do kobei. To fakt - jest kapryśna. W tym roku z wielu ubiegłorocznych, wyhodowanych przez siebie nasionek, wysianych w końcu lutego i w marcu wzeszły dopiero trzy sztuki.Siałam prosto do ziemi, a część nasion namoczyłam przez 24 godz.i po tym zabiegu do ziemi.
Zobaczymy co wykiełkuje - miałam naprawdę sporo nasion (nie liczyłam).
Gdzieś czytałam, że kobea - aby wykiełkować - potrzebuje temp/ 25 stopni .
Natomiast w ubiegłym roku moja dawczyni nasionek prezentowała się tak:
Myślę, że będę ją nadal pielęgnować, bo warto - u mnie opanowała wszystkie okoliczne podpory, po drodze zajęła drzewo perukowca, a kwiaty kobei na perukowcu wyglądały zjawiskowo. niestety nie mogę odnależć zdjecia.