Wiankowałam dzisiaj na tarasie, na ławce, bo ciepło i słońce ślicznie świeciło. Jakieś grube muchy zaczęły latać nawet, trawa zielona, prawie jak na Wielkanoc

. Zero nastroju tak naprawdę i zastanawiałam się mocno po co ja to właściwie robię?
W związku w powyższym nic nie wyszło z zaplanowanej dekoracji, tzn. na pewno by coś wyszło, bo już próbowałam parę dni temu jak było chłodniej, no ale ze względów oczywistych muszę przełożyć ozdabianie zaplanowane na święta na po nowym roku. I nic więcej nie napiszę, bo moja niespodzianka i tak nie doszła do skutku. A tam, domyślajcie się

.
Wejście do domu mam w tym roku całe w ostrokrzewie. Wycięłam trochę gałązek z samego dołu krzewu, i tak trzeba by było się ich pozbyć, żeby móc łatwiej podjechać kosiarką, a że tam więcej cienia, to i tak liście są tylko do połowy długich łodyg.
Nie zrobiłabym tego wianka, gdyby nie rękawiczki do róż, te piękne z białej skórki z błękitno-białymi mankietami. Są świetne do takiej pracy, bo ostrokrzew ma naprawdę ostre kolce na liściach, chociaż wygląda niewinnie.
Wszystko jest bardzo zielone z czerwonym, w środku domu też.
Nawet dzwonek doniczkowy ma zieloną kokardę w kwiatki

.